Warto wiedzieć

ponad rok temu  26.10.2016, ~ Administrator - ,   Czas czytania 3 minuty

Takich samochodów już nie robią...

Kiedyś przy swoim aucie większość umiałem zrobić sam, dziś mogę tylko otworzyć maskę, a tam nawet nie ma bagnetu do sprawdzenia poziomu oleju. Mój wóz jeździł na każdym paliwie, nawet najgorszym, i nigdy mnie nie zawiódł. Takie stwierdzenia padają z ust wielu kierowców starszej daty mówiących o samochodach jakby z poprzedniej epoki.

Dziś jest ich na ulicach coraz mniej. Poloneza, dużego fiata czy kiedyś bardzo popularnego malucha widuje się bardzo rzadko. Jeszcze starsze warszawy czy syreny to już prawdziwe atrakcje, nie mówiąc o zagranicznych oldtimerach. W zasadzie spotkać je można tylko na wystawach albo w muzeum.
W wakacje odwiedziliśmy Muzeum Motoryzacji i Techniki w podwarszawskich Otrębusach. Dla mieszkańców Warszawy dojazd jest bardzo łatwy – autostradą A2 do zjazdu na Pruszków i dalej w kierunku Grodziska Mazowieckiego lub drogą ekspresową S8 przechodzącą w drogę krajową nr 8 do Nadarzyna i dalej w kierunku Brwinowa. Dojazd z centrum nie powinien zająć więcej niż pół godziny.
Muzeum usytuowane jest przy drodze nr 719, blisko skrzyżowania z 720, nie sposób tam nie trafić. Na poboczu stoją zabytkowe angielskie double-deckery, polski ogórek i zabytkowy przegubowiec komunikacji miejskiej. Nieco głębiej – stare czołgi, replika papieskiego stara i zabytkowe limuzyny z obu krańców Europy. Te eksponaty wprowadzają zwiedzających w nostalgiczny nastrój.
Zgromadzono tu ponad 300 zabytkowych pojazdów, w tym auta osobowe, ciężarowe, autobusy, motocykle, rowery, wózki dziecięce, a nawet samoloty. Najstarsze z nich to amerykański traktor Titan z 1895 r., ciężarówka Mercedesa z 1913 r. oraz osobowy J.A.G. z 1897 roku. Prawdziwym białym krukiem jest kabriolet Józefa Stalina – ZIS – oraz amerykańskie pojazdy, którymi jeździły takie gwiazdy jak Elvis Presley czy Merlin Monroe. Równie ciekawym eksponatem jest opancerzone volvo prezydenta Lecha Wałęsy.
Jak to się wszystko zaczęło? Strony internetowe muzeum wracają pamięcią do akcji „Posesja” z lat 70., kiedy to właściciele przedwojennych, niesprawnych technicznie czy uszkodzonych aut zaparkowanych w miejscach publicznych byli karani mandatami. Zezłomowanie takich pojazdów było dość skomplikowane, gdyż właściciel sam musiał pociąć samochód. Właśnie wtedy można było dostać starą syrenkę za przysłowiową złotówkę i przeczekać do lepszych czasów, pod warunkiem posiadania „bezpiecznego” miejsca przechowania. Jak mówią założyciele muzeum, praktycznie wtedy zaczęło się zbieranie kolekcji, a prace związane z odbudową samochodów rozpoczęły się w latach 80., po to, by w 1995 roku otworzyć Muzeum Motoryzacji dla zwiedzających.
Ciężka, czasochłonna praca i ponad 30-letnie doświadczenie w odbudowie pojazdów pozwalają stale powiększać kolekcję. Samochody często trafiają tu w opłakanym stanie – jak prezentowany na zdjęciu szykowany do odbudowy wrak syreny. Do każdego pojazdu trzeba podejść indywidualnie i po prostu nauczyć się jego konstrukcji. Kilkadziesiąt lat temu każdy model, inaczej niż dziś, był zbudowany z wykorzystaniem innych części, które trzeba zdobyć lub zbudować na podstawie dokumentacji. Odnalezienie ich wcale nie jest proste i wymaga dużego doświadczenia. Dzięki wielkiej pasji w Otrębusach można zobaczyć sporo perełek motoryzacji, nawet tych w większości nieznanych i zaskakujących dla zwiedzających.
Kiedyś samochody pachniały inaczej i można to poczuć właśnie w Otrębusach. Delikatny zapach „gaźnikowej” benzyny i oleju robią jeszcze większe wrażenie na starszych zwiedzających. To prawdziwa podróż w czasie, w dodatku co chwila innym autem. Dodatkowe eksponaty: kaski, wózki i kosze bagażnikowe uzupełniają lekcję historii. My planowaliśmy spędzić w muzeum około godziny, ale zostaliśmy ponad dwie, oglądając samochody, jakich już nie robią. Więcej na www.muzeum-motoryzacji.com.pl.

Michał Baranowski
www.eco-driving.info

B1 - prenumerata NW podstrony

Komentarze (0)

dodaj komentarz
    Nie ma jeszcze komentarzy...
do góry strony