Wydarzenia

ponad rok temu  28.05.2013, ~ Administrator - ,   Czas czytania 5

Utopionym na ratunek
Perspektywa niezłego i szybkiego zarobku od kilku tygodni rysuje się na horyzoncie. Towarzystwa ubezpieczeniowe nadal wysyłają likwidatorów szkód. Zalanych samochodów jest bardzo dużo, ale tylko te niektóre warto ratować. Miejmy w końcu świadomość, że przy bardziej rozległych uszkodzeniach, czyli tam gdzie woda sięgała wysokości foteli, w wielu przypadkach wkraczamy w zakres szkody całkowitej.

8244 Rzeczoznawcy dzielą samochody po powodzi na podtopione i „zalane po dach”. left Znamy już pierwsze raporty podsumowujące likwidację szkód powodziowych. Do największego polskiego ubezpieczyciela do końca maja zgłoszono ponad 54 tysiące szkód spowodowanych przez powódź, deszcze, podtopienia, pioruny, obsuwanie i zapadanie się ziemi oraz tąpnięcia. Najwięcej podań o odszkodowanie złożyli mieszkańcy Śląska i Małopolski. W tym samym czasie Warta odnotowała ponad 7,5 tys. takich zgłoszeń, czyli prawie dziesięciokrotnie więcej niż w normalnym tygodniu. Z szacunkowych danych Towarzystwa wynika, że szkody mogą przekroczyć 50 mln zł. Jak wygląda praca likwidatorów, którzy dziennie przyjmują nawet do 1,5 tys. szkód?

- Towarzystwo wypłaca zaliczki w wysokości 3 tys. zł dla osób z terenów dotkniętych powodzią – wyjaśnia Tomasz Piankowski, dyrektor zarządzający Likwidacją Szkód TUiR WARTA. - Szkody do kwoty 5 tys. zł likwiduje się na telefon bez wysyłania rzeczoznawcy, co ma znaczenie przy podtopieniach, a do kwoty 20 tys. zł – w trybie uproszczonym z udziałem rzeczoznawcy, który nie zbiera od klientów dodatkowych dokumentów. Wystarczy jego wizyta i wycena. Postanowiliśmy bliżej przyjrzeć się likwidacji szkód „utopionych samochodów”. Informacjami podzielił się z nami szef Autoryzowanego Zakładu Napraw Nadwozi Forda z firmy Res Motors Sp. z o.o. w Rzeszowie, do której trafiło już kilkanaście samochodów zalanych w czasie niedawnej powodzi, głównie z okolic Jasła oraz Tarnobrzega.

- Większość szkód likwidujemy sami w ramach powierzonych nam przez ubezpieczycieli kompetencji. Są jednak przypadki, w których ubezpieczalnie dokonują weryfikacji zakresu szkód za pośrednictwem własnych likwidatorów – zauważa Krzysztof Szach, kierownik AZNN. - Największym problemem, jaki pojawia się przy likwidacji tych szkód, są trudności w jednoznacznej ocenie ich zakresu. O ile w przypadku standardowych szkód komunikacyjnych określenie jakie elementy uległy uszkodzeniu, a jakie nie budzą zastrzeżeń nie stwarza większych problemów, to w przypadku pojazdów zalanych wodą takie rozgraniczenie nie jest już całkiem oczywiste. Występują tu daleko idące rozbieżności w podejściu różnych ubezpieczycieli, a nawet różnych likwidatorów tej samej firmy. Dotyczy to np. takiego przypadku: czy zalany, ale w chwili dokonywania weryfikacji działający moduł sterujący pracą silnika przyznać do wymiany, czy nie. Istnieje tu duża obawa, że wady mogą objawić się w późniejszej eksploatacji, choć wobec poprawnego działania elementu podczas tworzenia protokołu szkód nie ma przesłanek do jego wymiany. Albo czy zalany, ale po wyschnięciu działający głośnik systemu audio utrzymuje pożądane parametry? Nie sposób ocenić tego w warunkach warsztatowych. Podobnie rzecz się ma z takimi elementami, jak: wiązki przewodów, rozruszniki, alternatory, wtryskiwacze itd. Chcę tu zaznaczyć, że jeżeli szkody są likwidowane przez nas, to bezwzględnie kwalifikujemy do wymiany wszelkie elementy związane z systemem bezpieczeństwa, czyli np. moduły poduszek powietrznych. Uwaga to celna, bo wiedzieć trzeba, że właśnie elektronika zalanych samochodów powinna być bezwzględnie poddana rzetelnej inspekcji. Usługa nie jest prosta, bo np. moduły elektroniczne tzw. komfortu ukryte są w niemieckich pojazdach także pod fotelem kierowcy (np. elektryczne otwieranie szyb), więc nawet w lekko podtopionych samochodach usterki mogą ujawniać się w dużo większej skali. Tu też pojawia się ciekawy zarobek dla elektroników. W sieci internetowej znajdziemy już pierwsze propozycje takich usług.


- Ratowanie utopionej elektroniki to dla mnie bardzo intratne zlecenie. Gdy się takich modułów nie rozbierze, nie wyczyści i nie sprawdzi, to ryzyko pojawienia się problemów z rezystancją, opornością ścieżki i śniedziejącymi stykami jest duże – informuje Andrzej Romaniuk, prowadzący na co dzień pogotowie komputerowe w Parczewie. Na razie dużo większym popytem cieszy się osuszanie nadwozi. Jak powinna wyglądać profesjonalna usługa? O opinię poprosiliśmy rzeczoznawcę samochodowego.

- Generalnie popowodziowe samochody dzielę na te, w których woda sięgnęła 4-5 centymetrów ponad poziom podłogi i te zalane aż po dach – podkreśla Bogusław Skrobacz ze stowarzyszenia rzeczoznawców Poleksmot. - Tu ważna uwaga. Właściciel warsztatu bierze na siebie ogromną odpowiedzialność podejmując się zlecenia przywrócenia do użytku takich samochodów! Przestrzegam więc przed pokusą „ekonomicznych” napraw. Zalana elektronika bezpieczeństwa musi być bezwzględnie wymieniona na nową, czyli ABS, napinacze pasów, airbagi itp. Co ciekawe w połowie czerwca, na aukcjach internetowych o wiele więcej znaleźliśmy ofert kupna samochodów opisanych „nie po powodzi” niż tych dotkniętych kataklizmem.

- A przecież cały Sandomierz to jest mekka komisów samochodowych. Ludzie dopiero zaczną myśleć, co robić z zalanymi samochodami, gdy tylko uporają się z zalanymi domami – twierdzi Wojtek, współwłaściciel sieci warsztatów ZUZA, wyspecjalizowanych w osuszaniu pojazdów. - To nie jest jeszcze szczyt zleceń, a i tak osuszamy 15-20 samochodów na tydzień. Kwestia opłacalności takich zleceń jest największą barierą, bo koszt usługi może sięgać kilku tysięcy złotych! Na części takie? Oblachowanie będzie rdzewieć na potęgę! Prace blacharsko-lakiernicze sprowadzanych kiedyś z krajów UE samochodów robione było często metodą „ekonomiczną”, która nie pozostała bez wpływu na jakość zabezpieczenia antykorozyjnego. Trwałość takich powłok obliczona była na kilka lat, a teraz bąble wyjdą już po pół roku, więc nie chciałbym stać się nabywcą takiego błotnika czy innych elementów poszycia! Jeśli samochód jest w miarę nowy i wartościowy, to bezdyskusyjny zakres napraw obejmuje czyszczenie wnętrza pojazdu, wymianę wykładzin, elementów tapicerki, foteli. Przy bardziej rozległych uszkodzeniach, czyli tam gdzie woda sięgała wysokości foteli, w wielu przypadkach wkraczamy w zakres szkody całkowitej. Naprawa w autoryzowanym serwisie zostaje wówczas wstrzymana, a właściciele odbierają odszkodowanie w wysokości stanowiącej różnicę pomiędzy wartością rynkową pojazdu, a oszacowaną przez ubezpieczalnię wartością tzw. pozostałości. Niestety, trzeba liczyć się z tym, że pojazdy z tej grupy, po ich usprawnieniu metodami gospodarczymi, w niedługim czasie faktycznie trafią na rynek samochodów używanych.

Rafał Dobrowolski
Fot. R. Dobrowolski i materiały firmy Res Motors

B1 - prenumerata NW podstrony

Komentarze (0)

dodaj komentarz
    Nie ma jeszcze komentarzy...
do góry strony