Mechanik pracujący w warsztacie w Sędławkach k. Bartoszyc od prawie roku walczy w sądzie z Urzędem Skarbowym. A wszystko dlatego, że chciał pomóc dwóm, wydawało się, zdesperowanym klientkom. Przy czym słowo „pomóc” jest kluczowe, bo bynajmniej nie chodziło tu o zarobek. Mechanik oddał bowiem klientkom prywatną żarówkę samochodową, zamontował ją, a na pytanie klientek o należność rzucił: „Da pani jakieś 10 złotych”. Klientkami okazały się kontrolerki z Urzędu Skarbowego.
Sytuację, która miała miejsce 24 listopada ubiegłego roku, opisuje Goniec Bartoszycki. Według tej gazety, właściciel serwisu „zamknął” dzień pracy, drukując raport dobowy w kasie fiskalnej, około czternastej i wyjechał z warsztatu, w którym zostali sami pracownicy. Minął się jeszcze z dwiema klientkami, proszącymi o wymianę żarówki. Polecił jednemu z mechaników im pomóc.
- W jednym z przednich reflektorów odłączona była wtyczka, więc ją podłączyłem. One wtedy stwierdziły, że chodzi o tylne światła. Zdemontowałem lampę, a tam w ogóle nie było żarówki. Spytałem je, czy mają żarówkę. Odpowiedziały, że nie. Powiedziałem, że w takim razie będzie kłopot, bo nie mamy takich żarówek. Warsztat nie prowadzi sklepu z częściami. One jednak nalegały, prosiły, mówiły, że jadą w trasę. Przeszukałem więc moje prywatne części. Jedna z żarówek pasowała, więc ją zamontowałem - relacjonuje w rozmowie z Gońcem Bartoszyckim pracownik warsztatu.
Chwilę później okazało się, że klientki bynajmniej nie wybierają się w trasę, a są pracownikami .. Urzędu Skarbowego. Zaproponowały właścicielowi warsztatu 500 złotowy mandat za niewydanie paragonu fiskalnego. Właściciel, zgodnie z prawdą zauważył, że przecież żadnych pieniędzy nie przyjmował, więc nie mógł wystawić paragonu. Kontrolerki postanowiły więc ukarać mechanika, ale ten – za namową swojego szefa – również odmówił przyjęcia mandatu.
Sprawa trafiła do sądu, który nawet bez przeprowadzania rozprawy, uznał mechanika winnym, ale zrezygnował z wymierzania mu kary. I teraz zaczyna się chyba najbardziej niespodziewany moment tej sprawy, bo naczelnik Urzędu Skarbowego w Bartoszycach złożył odwołanie. Urzędnicy przyznali, że była to prowokacja, a żarówkę z lampy wyjęto wcześniej celowo. Ale sąd wyroku nie zmienił. Skarbówka w Bartoszycach broni jednak nie składa. Składa natomiast kolejną apelację.
Powód? Naczelnik wspomina w apelacji o „rażącej niewspółmierności kary wymierzonej oskarżonemu w stosunku do stopnia społecznej szkodliwości oraz winy”. Sprawa w toku.
Na podstawie: bartoszyce.wm.pl
Komentarze (11)