Pojazd-lawetę z podpiętą przyczepą-lawetą, zatrzymał patrol mazowieckiej Inspekcji Transportu Drogowego na terenie Bieżunia. Fot. GITD
Kwestie zgodnego z przepisami transportu samochodów na lawetach i przyczepach, szczególnie na "własny użytek" budzą sporo wątpliwości. Nie wszyscy kierowcy dobrze znają obowiązujące przepisy. Mało tego, są przekonani o słuszności własnej interpretacji zapisów ustawy. Mamy ciekawy przykład z drogi wojewódzkiej numer 541 w Bieżuniu (powiat żuromiński).
Patrol Inspekcji Transportu Drogowego zatrzymał zespół pojazdów składający się z: samochodu-lawety o dmc do 3,5 t i przyczepy-lawety o dmc 2,7 t. Przewożono nim wycofane z eksploatacji samochody osobowe do stacji demontażu. Kierowca nie okazał wymaganego wypisu z zaświadczenia na przewozy drogowe na potrzeby własne. Po rozmowie telefonicznej ze swoim szefem oświadczył, że wniosek o wydanie zaświadczenia został złożony do właściwego starostwa powiatowego. Jeszcze większe zdziwienie kierującego i będącego z nim w kontakcie przedsiębiorcy, wzbudziło pytanie inspektora o urządzenie rejestrujące w pojeździe. Zespół pojazdów w takiej konfiguracji powinien mieć tachograf, którego nie było w busie ciągnącym przyczepę-lawetę. Kontrolowany kierowca stwierdził, że „przy kat. B+E nie trzeba mieć tachografu”.
Za stwierdzone naruszenia przepisów prawa, kierowcę ukarano 200-złotowym mandatem. Wobec przedsiębiorcy, zostanie wszczęte postępowanie administracyjne z ustawy o transporcie drogowym. Grozi mu 10 500 zł kary.
źródło: GITD
Komentarze (7)