Restrykcyjna polityka przyczyniła się do powstania patologii – Polska jest dosłownie zalewana czynnikiem do klimatyzacji niewiadomego pochodzenia. Skala jest ogromna. Szacuje się, że nawet 40 proc. krajowego zapotrzebowania może pochodzić z nielegalnych dostaw.
Zaczęło się od unijnej dyrektywy z 2006 roku, tzw. Dyrektywy MAC (Mobile Air Conditioning). Jej założenia były szczytne, bo dotyczyły ochrony klimatu. W myśl nowych przepisów od 1 stycznia 2017 roku stosowane w układach klimatyzacji czynniki chłodnicze muszą mieć wartość GWP (Global Warming Potential) nieprzekraczającą 150. Im wyższa wartość GWP, tym większy negatywny wpływ na klimat. Stosowany w samochodach od lat 90. czynnik R134a miał wartość GWP równą 1430, wielokrotnie przekraczając nowe normy. Wybrano nowy czynnik. To R1234yf, którego wartość GWP to 4. Jego wpływ na globalne ocieplenie jest zatem nieporównywalnie mniejszy niż w przypadku poprzedniego czynnika.
Oprócz wycofania z nowych samochodów układów klimatyzacji wykorzystujących czynnik R134a, unijna dyrektywa znacząco ograniczyła i wraz z upływem czasu ogranicza coraz bardziej obrót tym czynnikiem na terenie Unii Europejskiej. Problem w tym, że systemy klimatyzacji w samochodach wyprodukowanych przed 2017 rokiem w zdecydowanej większości nie są dostosowane do wypełniania ich nowym czynnikiem R1234yf. Kolejnym problemem jest jego cena, która kilkunastokrotnie przewyższa tę, do której byliśmy przyzwyczajeni. Sytuacja jest patowa, bo popyt na stary czynnik jest wciąż ogromny, a podaż mocno ograniczona przez unijne przepisy. Efekt?
Polska w szarej strefie
Na początku 2018 roku ceny starego czynnika R134a w kilka tygodni wzrosły o 600 proc. Jak właściciel warsztatu miał to wytłumaczyć klientom? Dlaczego nagle klient ma płacić za to samo sześć razy więcej?
Jak to często bywa, restrykcyjna polityka przyczyniła się do powstania patologii. Pojawił się i rozwinął nielegalny import tej substancji. Szacujemy, że wartość przemytu i nielegalnego obrotu starym czynnikiem R134a w Polsce wynosi 240 mln zł. Nieprzebadany przez unijne instytucje czynnik produkowany najczęściej w Chinach trafia do naszego kraju głównie przez ukraińską i rosyjską granicę. Dziś nawet 40 proc. krajowego zapotrzebowania może pochodzić z nielegalnych dostaw - mówi Alfred Franke, prezes Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych (SDCM).
Oznacza to ni mniej ni więcej niż to, że nie wiemy, czym tak naprawdę nabijane są systemy klimatyzacji w naszych samochodach. Najwięcej na nielegalnym procederze tracą uczciwi właściciele warsztatów, którzy dostosowali się do unijnych przepisów i kupują legalny, sprawdzony czynnik R134a po zawyżonych - przez olbrzymi popyt i ograniczoną podaż – cenach. Wielu z nich nie wytrzymało konkurencji z nieuczciwymi warsztatami napełniającymi klimatyzację czynnikiem niewiadomego pochodzenia po zaniżonych cenach i po prostu w tym zakresie zmuszonych zostało ograniczyć swoją działalność. Tracą też uczciwi dystrybutorzy sprzedający legalny gaz, bo udział nielegalnego czynnika wciąż rośnie.
Po czym rozpoznać nielegalny gaz?
Czynnik R134a sprzedawany na terenie Unii Europejskiej nie może być przechowywany w jednorazowych butlach. Jeśli na warsztatowych "półkach" znajdują się takie właśnie butle z czynnikiem, można być pewnym, że nie posiada on atestów i certyfikatów, czyli innymi słowy – nie wiadomo, czym tak naprawdę jest. Zdarza się, że butle zawierają substancje bardzo szkodliwe dla zdrowia, a nawet łatwopalne. Świadome wykorzystywanie nieprzebadanego czynnika w klimatyzacji swojego samochodu jest nie tylko niebezpieczne, ale też nielegalne.
Komentarze (0)