Większość kierowców wie, że nie należy obciążać silnika przed jego pełnym rozgrzaniem. Nie każdy jednak zdaje sobie sprawę, że przede wszystkim najważniejsza jest temperatura oleju, a nie temperatura cieczy chłodzącej. Dowiedz się, kiedy silnik tak naprawdę jest gotowy do pracy z pełną mocą.
Nowoczesne silniki to coraz bardziej skomplikowane konstrukcje, które wymagają starannego smarowania przez zaawansowane technicznie oleje. Coraz więcej z tych jednostek napędowych jest turbodoładowanych – olej musi ochronić łożyska wirnika sprężarki, który rozpędza się do ponad 300 tys. obr./min. Tymczasem idealnych właściwości ochronnych olej nabiera dopiero po rozgrzaniu do temperatury roboczej, która wynosi ok. 100 st. C w misce olejowej. Tylko kiedy to następuje?
W pewnym uproszczeniu wzrost temperatury oleju nie zawsze jest w fazie z temperaturą płynu chłodzącego. Gdy temperatura cieczy szybko rośnie, temperatura oleju może utrzymywać się na stałym poziomie – tłumaczy Andrzej Husiatyński, dyrektor działu technicznego TOTAL Polska.
Na przykład stojąc w korku ulicznym latem, układ chłodzenia będzie wymuszał obieg powietrza przez chłodnicę dla utrzymania temperatury płynu chłodniczego na poziomie 90 stopni, podczas gdy temperatura oleju nie ma szans osiągnięcia poziomu roboczego w silniku pracującym na biegu jałowym. I odwrotnie – w czasie jazdy po autostradzie przepływ powietrza przez chłodnicę bez problemu zapewni odpowiednie ostudzanie płynu chłodniczego, a jednoczesne pełne wykorzystanie osiągów silnika spowoduje, że temperatura w misce olejowej osiągnie ok 130-140 st. C. Jednocześnie przy górnych pierścieniach tłokowych lub łożysku turbosprężarki temperatura oleju w takich warunkach może sięgać ponad 250 st.C.
W ruchu miejskim, olej często nie osiąga temperatury roboczej. W takich warunkach gwałtowne rozwinięcie pełnej mocy powoduje przyspieszone zużycie silnika, które z czasem skraca jego żywotność. Jednocześnie z nierozgrzanego oleju nie może odparować woda i paliwo, które go nieuchronnie zanieczyszczają. To z kolei powoduje przyspieszoną degradację właściwości ochronnych oleju – wyjaśnia Andrzej Husiatyński.
Niewiele komputerów pokładowych wyposażonych jest we wskaźnik temperatury oleju. Jednak świadomy użytkownik samochodu zdaje sobie sprawę, że dopiero kilka kilometrów pokonanych ze stałą prędkością – w niskiej temperaturze powietrza potrzebny jest dłuższy dystans – pozwala doprowadzić olej do temperatury roboczej.
Forsowanie zimnego silnika nie spowoduje natychmiastowej awarii ani nawet niepokojących objawów, ale mikrouszkodzenia z czasem będą się kumulować. O ile, traktując tak nowy samochód skutki mogą się objawić po kilku latach, o tyle w przypadku silnika już nieco zużytego problemy mogą pojawić się wcześniej. Dotyczy to zwłaszcza elementu najbardziej wrażliwego na zakłócenie smarowania, czyli turbosprężarki.
Pomocny jest odpowiedni olej. Total Quartz z formułą ART (Age Resistance Technology) ogranicza powstawanie osadów aż o 18% skuteczniej niż zaleca norma ACEA. Badanie przeprowadzone przez ACEA – Stowarzyszenie Europejskich Producentów Samochodów – potwierdziło, że dzięki temu olej ten zapewnia wydłużenie optymalnej ochrony silnika aż o 64%. Decyduje o tym specjalnie dobrany pakiet dodatków zoptymalizowany pod wymagania poszczególnych producentów aut. Dlatego w ofercie TOTAL znajduje się kilka rodzajów TOTAL Quartz z formułą ART – by chronić silnik w każdych warunkach, nawet tak trudnych jak jazda w miejskich korkach.
Komentarze (0)