Czasem drobna sąsiedzka złośliwość może znaleźć swój finał w sądzie. Trudno powiedzieć, na co liczył właściciel warsztatu, który po latach korzystania z parkingu swojej sąsiadki nagle przestał płacić jej za wynajem. Wciąż parkowały tam jednak samochody jego klientów.
Rzecz działa się w okolicach Jeleniej Góry. Chodzi o półhektarową działkę, która należy do sąsiadki mechanika. W latach dziewięćdziesiątych mechanik podpisał umowę na wynajem działki, która służyła mu jako parking dla czekających w kolejce do naprawy aut. Po dwóch latach zgodnego użytkowania nie chciał przedłużyć umowy, przestał płacić, ale samochody wciąż tam parkowały. Cierpliwość właścicielki działki była dosyć duża, bo dopiero szesnaście lat później zdecydowała się ona walczyć o swoje w sądzie.
Tam mechanik próbował udowodnić, że nie parkował we wskazanym czasie samochodów na wskazanej działce, ale zeznania świadków (m.in. komendanta Straży Miejskiej) nie pozostawiły żadnych wątpliwości. Właścicielka terenu żądała zapłaty za trzy ostatnie lata i otrzymała je w żądanej wysokości (50 zł za miesiąc bezumownego korzystania). Mechanik nie tylko musiał zapłacić za bezprawny wynajem (kwota powiększona o karne odsetki), ale poniósł też koszty sądowe.
Komentarze (0)