Warto wiedzieć

Warto wiedzieć

ponad rok temu  28.05.2013, ~ Administrator - ,   Czas czytania 3 minuty

Czy polscy kierowcy odczują skutki kataklizmu w Japonii?
Trzęsienie i tsunami, które uderzyło w Japonię 11 marca tego roku jest najkosztowniejszym kataklizmem naturalnym we współczesnej historii świata. Choć jest jeszcze za wcześnie, by w pełni oszacowań straty nim wywołane i koszty związane w odbudową zniszczeń, zdaniem róźnych ekspertów wyniosą one 300-450 mld dolarów. Bank Światowy ocenia, że może minąć pięć lat, zanim japońska gospodarka w pełni stanie na nogi.

Trzęsienie ziemi i wywołane nim tsunami na szczęście dla japońskiego przemysłu motoryzacyjnego, powiązanych z nim firm w Polsce i klientów ominęło tamtejsze zagłębie samochodowe. Epicentrum trzęsienia ziemi znajdowało się w okolicy miasta Sendai, około 300 km na północny-wschód od Tokio, podczas gdy gros fabryk samochodów i podzespołów motoryzacyjnych zlokalizowanych jest w rejonie Tokio i na południu kraju w Nagoi i Osace. Kilka zakładów m.in. należących lub będących partnerami Nissana, Toyoty i Hondy w północnej części kraju zostało ewakuowanych. Katastrofa zmusiła jednak większość tamtejszych zakładów do zaprzestania produkcji. Powód – problemy z dostawami energii elektrycznej. Wstrząsy poważnie uszkodziły elektrownię w Fukushimie i włączyły systemy zarzadzania kryzysowego w kilku innych elektrowniach atomowych, powodując zakłócenie ich fukcjonowania. W rezultacie dostawy prądu w Japonii są nieregularne, a jego dostawcy w pierwszej kolejności odcinają od niego przemysł. O przymusowych przestojach z powodu problemów z prądem poinformowały m.in. Toyota, Honda i Subaru. Japońskie koncerny przekonują, że choć opóźnienia w dostawach aut niektórych modeli są możliwe, będą one krótkotrwałe, a klienci nie mają powodów do niepokoju. Powód – większość aut japońskich marek trafiających na europejskie rynki produkowana jest poza granicami Japonii. Honda produkuje w rodzimym kraju tylko 22 proc. swoich aut, a Toyota - 38 proc. W gorszej sytuacji są klienci i posiadacze aut takich marek jak Lexus i Mazda, które w większym stopniu są zależne od dostaw z Kraju Kwitnącej Wiśni.

Analitycy przestrzegają z jednej strony przed czarnowidztwem, ale i niedocenianiem wpływu tragedii w Japonii na globalną gospodarkę, w tym branżę motoryzacyjną. - Nie znamy pełnego bilansu szkód, mimo to bez wątpienia wpływ kataklizmu w Japonii na światowy rynek motoryzacyjny będzie odczuwalny – mówi Wojciech Drzewiecki, szef Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar. Problem nie dotyczy bowiem wyłącznie dostaw samochodów produkowanych w Japonii. Nawet jeżeli jeżdzące po polskich drogach „japończyki” wyprodukowano w Europie, to część zamontowanych w nich podzespołów, z reguły bardziej zaawansowanych technicznie, może być produkowana w Japonii. Zestawiając to z wprowadzoną najpierw przez Japończyków, a następnie przejętą przez cały świat zasadą dostaw „just in time”, zgodnie z którą w montowniach nie magazynuje się już komponentów do produkcji samochodów, tylko czeka się na ich dostarczenie, zakłócenia łańcucha dostaw może mieć konsekwencje dla producentów aut.

Japoński kataklizm uderzył nie tylko w producentów samochodów powiązanych kapitałowo i operacyjnie z japońskimi koncernami. W połowie marca kilka europejskich fabryk musiało ograniczyć produkcję ze wględu na wstrzymanie dostaw elektronicznych podzespołów z japońskich fabryk. Problem ten dotknął m.in. dwie fabryki Opla (w niemieckim Eisenach i hiszpańskiej Saragossie). Eksperci podkreślają jednak, że opóźnienia w produkcji aut związane z zachwianiem globalnego łańcucha dostaw powinny być przejściowe. Japonia jest jednym z największych producentów elektroniki wykorzystywanej do produkcji aut, jednak nie jest monopolistą, a spora część zakładów produkujących elektronikę została w minionych latach przeniesiona zagranicę.

Trudno dziś również ocenić, jak japoński kataklizm przełoży się na ceny paliw w Polsce. Rynek surowców energetycznych w 2011 r. został zdestabilizowany przez sytuację polityczną w krajach Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu, głównych dostawców ropy naftowej i gazu ziemnego i to wydarzenia w tych regionach świata odpowiadają za obecne ceny paliw w Polsce. W pierwszych dniach po katastrofie ceny ropy poleciały w dół, ponieważ Japonia jest trzecim pod względem wielkości importerem tego surowca, a katastrofa chwilowo obniżyła zapotrzebowanie kraju na surowiec. Następnie jednak rynki powróciły na ścieżkę wzrostu. Dlaczego? Panuje coraz powszechniejsze przekonanie, że w konsekwencji katastrofy zapotrzebowanie na surowce energetyczne w Japonii będzie rosło. Z jednej strony będzie to miało związek z odbudową kraju, z drugiej z problemami Japonii z elektrowniami atomowymi. Niewykluczone, że jeżeli w Fukushimie dojdzie do tragedii porównywalnej do tej w Czarnobylu, japoński koncept uniezależniania się od ropy, gazu i węgla poprzez rozwój energetyki jądrowej zostanie zrewidowany, co może przełożyć się na wzrost zapotrzebowania Japonii na surowce energetyczne.

Adam Dzięgielewski

 

Komentarze (0)

dodaj komentarz
    Nie ma jeszcze komentarzy...
do góry strony