Żarówki halogenowe i ksenonowe – technologie te uznano już w centralach europejskich koncernów za schyłkowe. Łatwo dostrzec ten tok myślenia, chociażby przy bliższym przejrzeniu linii produktowych wpuszczanych na aftermarket przez wiodących europejskich liderów w ciągu ostatnich 2 lat. Pierwszy montaż daje jasny sygnał, niwelując liczbę tradycyjnych żarówek zużywanych do produkcji jednego samochodu do 0, już w autach segmentu C, a nawet B. Aftermarket firm segmentu premium stara się nadrobić straty pierwszego montażu, wypychając w rynek coraz to nowe produkty ledowe – w większości chińskie albo oparte na diodach produkcji azjatyckiej.
Produkcja standardowego oświetlenia w Europie maleje, a w Chinach rozwija się poprzez automatyzację produkcji. Jeszcze 10 lat temu nie było praktycznie firm chińskich posiadających tej samej klasy linii produkcyjnych co europejscy liderzy, obecnie to właśnie te chińskie fabryki są podwykonawcami liderów i powoli przejmują wolumeny produkcyjne. Wiele europejskich przedsiębiorców na potrzeby swoich marek własnych korzysta z usług producentów, mających linie produkcyjne, których Europejczycy nie mogliby się powstydzić. Technologia halogenowa i ksenonowa osiągnęła już swoje technologiczne maksimum, liczone w ilości lumenów generowanych z wata. Nikt poważny nie rozwija już tych technologii, a nowe generacje dostępne w sklepach mają bardziej wydźwięk marketingowy niż faktycznie innowacyjny i przełomowy (przykładowo: +x% więcej światła, super to, czy extra tamto). Mój nauczyciel fizyki rad był mawiać „fizyki nie przeskoczysz”. Prorocze słowa w kontekście tego artykułu.
Komentarze (0)