ARTYKUŁY

Wydarzenia

ponad rok temu  27.07.2016, ~ Administrator - ,   Czas czytania 8 minut

Branża motoryzacyjna w walce z szarą strefą
Strona 2 z 2

Użycie części kradzionych lub pochodzących z nielegalnego demontażu

Oczywistym jest, że warsztaty działające w “czarnej i szarej strefie” nie kupują części w sklepie, tylko w nielegalnych, za to kilkukrotnie tańszych źródłach. Tajemnicą poliszynela jest możliwość zamówienia “u złodzieja” dowolnej części, z dowolnego modelu samochodu. Nadal działają “dziuple” rozmontowujące na części kradzione auta, a do Polski sprowadza się nielegalnie dziesiątki tysięcy samochodów, przeznaczonych tylko do nielegalnego demontażu. Wystarczy wejść do sieci, by znaleźć setki tysięcy ofert i aukcji oferujących części samochodowe niewiadomego pochodzenia. Przy podobnym jak powyżej założeniu, że 80 proc. odszkodowań wypłacanych „do ręki” trafia do “czarnej i szarej strefy” to obrót częściami kradzionymi lub częściami nielegalnego pochodzenia generuje straty dla budżetu w wysokości 145 mln złotych rocznie. A nie liczymy tu wcale dodatkowych kosztów finansowych i społecznych, generowanych przez kradzieże samochodów w Polsce, w których prawie 100 proc. stanowią dziś kradzieże w celu demontażu i sprzedaży części.

Efekt:

  1. Straty budżetu na VAT: 112,64 mln zł = (1,255 mld x 80% ) x 60% : 123 x 23%

  2. Straty budżetu na CIT( przy przyjęciu stawki zryczałtowanego podatku dochodowego za usługi z materiałem wynoszącego 5,5%): 33,13 mln zł = (1,255 mld x 80% ) x 60% x 5,5%

Bilans strat budżetowych

  1. Zaniżenie wypłat odszkodowań z OC: 234,67 mln zł

  2. Naprawy w czarnej lub szarej strefie: 97,17 mln zł

  3. Używanie części z nielegalnych źródeł: 145,77 mln zł

  4. Razem: 477,61 mln zł

Prawie 500 milionów rocznie! I to uwzględniając tylko zaniżone według branży motoryzacyjnej dane PIU mówiące, że koszt likwidacji szkód częściowych (napraw) to jedynie 1, 255 mld rocznie i nie licząc wszystkich strat budżetowych wynikających z bardzo podobnych patologii przy wypłacie szkód całkowitych.

Branża motoryzacyjna podtrzymuje swoje stanowisko, że zmiany prawa w zakresie rozliczania szkód komunikacyjnych mogą przynieść budżetowi Państwa w skali roku od 500 do 700 mln złotych. A klientom i legalnym polskim przedsiębiorcom? Komfort rozliczania należnych sobie odszkodowań i uczciwość.

Propozycja rozwiązań prawnych

Aby raz na zawsze skończyć z toczącymi polski rynek likwidacji szkód komunikacyjnych patologiami, branża motoryzacyjna proponuje rozwiązanie radykalne, ale jej zdaniem jedynie skuteczne, polegające na zmianach w Kodeksie Cywilnym i Ustawie o ubezpieczeniach obowiązkowych. Główne tezy proponowanych zmian:

1. Wprowadzenie zmian w Kodeksie Cywilnym umożliwiające ograniczenie sposobów naprawienia szkody z OC tylko do dokonania naprawy pojazdu.

(Państwo zmusza prawnie każdego posiadacza pojazdu do zakupu obowiązkowego ubezpieczenia OC, może więc dla dobra budżetu państwa, w interesie obywateli i dla ograniczenia niebezpieczeństw na polskich drogach wynikających z niekontrolowanych i nieprofesjonalnych napraw pojazdów, wybrać także najlepszy i najbardziej optymalny dla budżetu Państwa i polskich obywateli sposób naprawienia szkód z OC. OC pojazdu jest obowiązkowe podobnie jak składka na ZUS. Czy komukolwiek przyszłoby do głowy, by w czasie choroby, domagać się od NFZ kosztorysowej wyceny kosztów leczenia i wnioskować o wypłatę tej sumy w gotówce, a nie w świadczeniu medycznym?

2. Wprowadzenie zapisu o braku możliwości odmowy naprawy pojazdu przez zakład ubezpieczeń, jeśli koszt naprawy nie przekracza sumy gwarancyjnej ubezpieczenia, odmowa taka może nastąpić tylko ze względów technicznych, gdy samochód nie nadaje się do dalszej eksploatacji.

(Zakłady ubezpieczeń wykorzystują obecnie, nieuregulowany prawnie status tzw. szkody całkowitej. Przyjmują, że przy kosztach naprawy pojazdu wynoszących ponad 70 proc. wartości pojazdu naprawa takiego auta jest nieuzasadniona ekonomicznie. I wychodzi na to, że przy pojazdach starszych, każda najmniejsza szkoda jest szkodą całkowitą. Czy zakłady wypłacają klientowi całą wartość pojazdu? Nie, tylko część, bo uważają że to co z niego zostało też ma wartość i klient ma sobie coś z tym wrakiem zrobić. I w rezultacie klient zostaje z drastycznie zaniżonym odszkodowaniem i tzw. “pozostałościami”, z którymi nie bardzo wie co zrobić.

3. W przypadku szkód całkowitych ze względów technicznych wypłata odszkodowania może nastąpić tylko po przedstawieniu zaświadczenia o przekazaniu wraku pojazdu do legalnej stacji demontażu.

(Co się dzieje z tzw. „pozostałościami”? Trafiają na internetowe aukcje. Po co? Przecież podobno nie da się ich naprawić. Może po to, by można z nich było wymontować dobre części w zakładach demontażu? Raczej nie, bo do legalnych stacji demontażu trafiają tylko naprawdę nieliczne auta po szkodach całkowitych. Więc po co? Po pierwsze po to by je „wyklepać” i sprzedać naiwnemu klientowi jako bezwypadkowe, bo polskie prawo nie zmusza posiadacza “pozostałości” do wyrejestrowania i zezłomowania pojazdu. I po drugie, by kupić dokumenty do legalizacji kradzionych aut. Znany jest przypadek zakupu na aukcji całkowicie spalonego Ferrari, nienadającego się nawet na złom za 100 tys. złotych. Po co był ten zakup nabywcom nie trzeba chyba tłumaczyć.)

Organizacje motoryzacyjne wystosowały list do Premier Rządu RP Beaty Szydło i Ministra Finansów Pawła Szałamachy z apelem o pilne zajęcie się opisywanymi tematami. Budżet państwa i branża motoryzacyjna nie chcą i nie mogą już dłużej czekać.

Komentarze (0)

dodaj komentarz
    Nie ma jeszcze komentarzy...
do góry strony