Podczas wprowadzania auta do garażu, gdzie mieścił się warsztat samochodowy, kierowca nie zachował należytej ostrożności. Stracił panowanie nad pojazdem i przygniótł do ściany mechanika. Poszkodowany trafił do szpitala, przez pewien okres poruszał się na wózku. Do dziś nie jest w stanie wykonywać zawodu i żąda zadośćuczynienia. Jego sprawę komplikuje nieco fakt, że przed wypadkiem spożywał alkohol – jedno piwo.
Do zdarzenia doszło w jednym z warsztatów naprawczych na Mazowszu. Mechanik czekał na wjazd pojazdu do garażu, znajdując się przy ścianie przeciwległej do wjazdu. Kierowca wprowadzał do warsztatu samochód osobowy tak nieumiejętnie, że mechanik po przygnieceniu do ściany trafił do szpitala. Sąd Rejonowy w Mławie ukarał kierowcę, nakazał zapłatę na rzecz mechanika pięciu tysięcy złotych nawiązki. Kwestię zadośćuczynienia dla poszkodowanego przejęła natomiast firma ubezpieczeniowa, gdzie kierowca miał wykupioną polisę OC.
Ubezpieczyciel uznał, a poszkodowany nie negował tego faktu, że obie strony są winne – kierowca samochodu w 80%, natomiast mechanik w 20% (na jego zachowanie, m.in. brak odpowiedniej reakcji na zachowanie kierowcy, mógł mieć wpływ wypity wcześniej alkohol). Ubezpieczyciel uznał wysokość odszkodowania na kwotę 50 000 zł, a wobec współwiny obu stron – wypłacił mechanikowi 40 000. Zdecydowanie za mało – uznał poszkodowany mechanik. Jego zdaniem adekwatną kwotą będzie 75 000 zł (do wypłaty 60 000). Mechanik żądał więc dopłaty 20 000 złotych. Sprawa trafiła do sądu.
Sąd analizował czas leczenia mechanika, trudności związane z odniesionymi obrażeniami, a także jego sytuację zawodową. Wskutek wypadku u mężczyzny rozpoznano złamanie wieloodłamowe nóg oraz ranę okolicy prawej kostki. Mechanik wiele dni spędził w szpitalu, przeszedł kilka operacji. Pół roku poruszał się na wózku inwalidzkim. Do dziś odczuwa dolegliwości bólowe obu stawów kolanowych. Największe - podczas dłuższego chodzenia lub innego wysiłku fizycznego. Nie wrócił do wykonywanego zawodu. Dolegliwości bólowe nie pozwalają na pracę w warsztacie, m.in. schodzenie do kanału, podnoszenie ciężkich przedmiotów, itp. Lekarze przyznają, że jego stan zdrowia pozwala na pracę siedzącą, ale do tego poszkodowany nie ma kwalifikacji. Jego uszczerbek na zdrowiu wskutek wypadku oceniono na 25%. Jego stan zdrowia w pewnym stopniu mogłaby poprawić rehabilitacja, ale mechanik nie wyraża na nią zgody.
Sędzia prowadzący sprawę przyznał, że trudno „wycenić” cierpienia, zarówno fizyczne jak i psychiczne. Kodeks cywilny mówi o tzw. „sumie odpowiedniej”, która powinna być utrzymana w rozsądnych granicach, odpowiadających aktualnym warunkom i przeciętnej stopie życiowej społeczeństwa. Sąd uznał, że taką kwotą będzie zadośćuczynienie w wysokości 70 000 złotych, co w przeliczeniu na udział w winie obu stron skutkuje odszkodowaniem w wysokości 56 tysięcy złotych. Sąd nakazał ubezpieczycielowi dopłatę mechanikowi w wysokości16 tysięcy złotych.
Można więc uznać, że jedno piwo, które w dniu zdarzenia wypił mechanik, kosztowało go 14 tysięcy złotych (20% z 70 tysięcy zł.)
To kolejny tekst nowego cyklu „Z Wokandy” w portalu warsztat.pl . Będziemy tu opisywać najciekawsze sprawy sądowe związane z naszą branżą. Nowy tekst w każdą środę.
Komentarze (0)