nie przegap

Warto wiedzieć

5 dni temu  26.03.2025, ~ Michał Żak - ,   Czas czytania 9 minut

Chińskie auta a warsztat niezależny
Strona 1 z 3

Kupując samochód znanej w Europie marki, po 2-3 latach można zrezygnować z usług stacji autoryzowanych i bezpiecznie korzystać z sieci warsztatów niezależnych. A w przypadku aut z Chin? Te kusza ceną, gwarancje są długie, więc rynek tańszych zamienników jeszcze nie zdążył się rozwinąć. Eksperci z sieci warsztatów ProfiAuto przyjrzeli się propozycjom z Azji.

Chińskie auta jeszcze nie zalewają polskich ulic, ale widać silną tendencję wzrostową i w najbliższych miesiącach takie marki jak MG, BAIC, Omoda czy Jaecoo przestaną już być egzotyką. Jednak eksperci podchodzą do nich z dużą rozwagą oraz przestrzegają przed kosztowną wpadką. Atrakcyjna cena czy długa gwarancja, to nie wszystko czym powinni kierować się kupujący.

Liczby potrafią trochę zmylić. Można podkreślić 70-krotny wzrost sprzedaży względem roku 2023 i 11-krotny względem stycznia 2024. Można mówić o rosnącej sieci dealerów oraz kilkunastu już markach, o których trzy lata temu prawie nikt nie słyszał. Ale czy można już stwierdzić, że chińskie samochody zalewają polskie ulice?

Na pewno nie, ale dynamika jest duża, co wynika z krótkiego stażu rynkowego i niskich wolumenów sprzedaży branych jako punkt odniesienia. Jeśli marka X sprzedała w 2023 roku 5 aut, bo dopiero zadebiutowała, a w 2024 roku sprzedała ich 500, to 100-krotny wzrost sprzedaży może wyglądać imponująco, ale suche liczby już nie.

Nadal oferta poza TOP 10 sprzedaży

Żadna marka z Państwa Środka nie jest nawet blisko top 10 sprzedaży w Polsce. Zgodnie z danymi PZMP, najwyżej pozycjonuje się MG, które sprzedało 6,7 tys. nowych samochodów, co dało jej dopiero 20. miejsce. Drugi pośród „Chińczyków” był BAIC ze sprzedażą na poziomie 1,7 tys. aut i 32. miejscem. Więcej aut sprzedał importer Land Rovera czy MINI, a samo tylko Porsche, które odnotowało 3,5-procentowy spadek rok do roku, sprzedało ponad dwukrotnie więcej pojazdów niż marki Omoda i Jaecoo razem.

Pomimo powyższych wyników, tendencja wzrostowa jest i to wyraźna. Wszystko wskazuje na to, że topowe marki chińskie nadal będą rosły w dynamicznym tempie. Dodatkowo w 2024 roku zadebiutowało kilku producentów, którzy dopiero rozpoczęli sprzedaż. Dlatego prawdziwą dynamikę poznamy na koniec 2025 roku, kiedy będzie można porównać, jak duży wzrost lub spadek sprzedaży odnotowały. Obecnie MG, BAIC, Omoda, Jaecoo, BYD i Forthing to czołowa szóstka marek z Chin na polskim rynku. To właśnie ich rozwojowi nad Wisłą należy bacznie się przyglądać.

Przegląd marek zza Wielkiego Muru

Nie ma wątpliwości co do tego, że samochody azjatyckiego giganta są ciekawe, a ich głównym atutem są atrakcyjne ceny. Jednak nie można ich wkładać do jednego worka.

- Z czołowej szóstki wyróżnia się MG i to nie tylko wynikami sprzedaży, ale też realnie atrakcyjnymi cenami oraz jakością wykonania. Samochody chińskiej produkcji, ale brytyjskiej marki, klienci oceniają pozytywnie i można je opisać jako „wiele za niewiele”. Na drugim biegunie są auta marki Forthing, które przypominają trochę przestarzałe i budżetowe. Design może mylić, bo na pierwszy rzut oka wyglądają atrakcyjnie, ale wykonane są z przeciętnych materiałów i mające spore braki w wyposażeniu. Do tego stopnia, że nawet zastanawia fakt dopuszczenia do ruchu w Europie. Jednak importerzy chińskich aut znaleźli furtkę w postaci dopuszczenia jednostkowego - zwraca uwagę Adam Lehnort, ekspert należącej do firmy Moto-Profil sieci ProfiAuto.

Ciekawym producentem jest BYD. Dla nas marka nieznana, ale w Chinach potężna. Globalnie to gracz, który może stanąć w jednym szeregu z Toyotą, Volkswagenem czy Fordem. Technologicznie niczym nie odstaje, a jakość wykonania ich samochodów jest na takim poziomie, że nie muszą konkurować ceną. Ciekawym producentem są też Omoda i Jaecoo, należące do koncernu Chery. Mocno przypominają Hyundaia i Kię, ale nie te z lat 90., lecz obecne modele. To dojrzałe i poprawnie zaprojektowane auta, a klienci bardzo je chwalą, choć wcale nie są dużo tańsze od znanej nam koreańskiej konkurencji.

- Myślę, że chińskie marki są w podobnej sytuacji co koreańskie w latach 90., ale mają większą siłę przebicia i bez problemu pokonują bariery, które Hyundai i Kia przełamywały latami. Klienci już nie podchodzą tak sceptycznie do nowości, a widząc coraz gorszą jakość produktów z Japonii, Europy czy USA, nie boją się podjąć ryzyka, jak to miało miejsce ponad 30 lat temu w przypadku koreańskich producentów - podkreśla Krzysztof Ostas, Head of Fleet Management w Moto Flota.

Niepewność związana z dostępnością części

Obecnie największe obawy potencjalnych klientów dotyczą kwestii części zamiennych oraz serwisu pojazdu zza Wielkiego Muru. Nie ma wątpliwości co do faktu, że jeśli auta chińskiego producenta nie będą chętnie kupowane, to zniknie on z Polski, a wówczas części mogą być trudno dostępne. Dziś jednak sytuacja jest łatwiejsza niż np. ze starszymi modelami SsangYonga. Nie ma problemu, aby zamówić cokolwiek z innego rynku europejskiego, ze Wschodu, gdzie Chińczycy funkcjonują dłużej, a nawet bezpośrednio z najludniejszego kraju świata.

Natomiast w przypadku marek, które najpewniej utrzymają się u nas i pozostaną z nami na lata, to dostępność części zamiennych nie jest problemem. Na razie tylko oryginalnych, ale na te samochody gwarancje są długie, więc rynek tańszych zamienników jeszcze zdąży się rozwinąć. Jeśli ktokolwiek ma obawy o specyficzne, rzadko wymieniane części, jak np. katalizator, wtryskiwacz, alternator czy półoś napędowa, to powinien spróbować zamówić to samo do swojego francuskiego, włoskiego czy koreańskiego samochodu. Szybko się przekona, że czas oczekiwania na część do chińskiego modelu może być nawet krótszy.

GALERIA ZDJĘĆ

Chińskie auta a warsztat niezależny

Komentarze (0)

dodaj komentarz
    Nie ma jeszcze komentarzy...
do góry strony