Rzadki gatunek w ponad 3000 warsztatach
Choć sieć ProfiAuto Serwis nie obsługuje jeszcze chińskich samochodów na wielką skalę, bo są one praktycznie nowe i na gwarancji, to niektórzy mechanicy mieli już styczność z chińską motoryzacją.
- Jeśli nie są to pojazdy elektryczne czy hybrydowe, to nie różnią się bardzo od samochodów innych producentów. Mają co prawda często silniki własnej produkcji, ale nie są to konstrukcje “dziwne”, a niektóre przypominają japońskie jednostki sprzed dekady. Są dość przemyślane i nie mają żadnych nietypowych rozwiązań, które często spotykamy w samochodach z Europy. Chińscy producenci nie przyznają tego wprost, ale można zauważyć, że wykorzystują do napędzania swoich modeli jednostki znanych azjatyckich producentów - przyznaje Adam Lehnort.
Co kryje się pod maską?
Pod maską przeciętnego chińskiego samochodu panuje ład, skład i porządek. Dostęp do podzespołów jest łatwy. Nie ma problemu z uzupełnianiem płynów czy podstawową obsługą, choć w niektórych silnikach trzeba zdjąć plastikową osłonę by sięgnąć do bagnetu olejowego. To samo można powiedzieć o konstrukcji zawieszenia czy układu napędowego. Niektóre marki korzystają z rozwiązań stosowanych przez wielu znanych producentów, co dotyczy skrzyń biegów czy mechanizmów napędu na cztery koła. Są to podzespoły takich producentów jak ZF, Jatco, Borg Warner czy Getrag.
Ochrona antykorozyjna tych samochodów pozostaje jeszcze zagadką, ale przykładowo MG wydaje się być pod tym kątem bardzo dobrze wykonane. Ma solidną warstwę ocynku i wcale nie taki cienki lakier jak modele z Japonii. Od MG japońscy producenci mogliby się w tym temacie trochę podszkolić.
Mają wszystko i są tańsze
Samochody z Chin są tańsze od pozostałych, konkurencyjnych modeli. Różnice potrafią sięgać nawet 20 proc. Często za typowego SUV-a można zapłacić 15-30 tys. zł mniej, a polityka konfigurowania jest prosta – tylko najbogatsze wersje. Teoretycznie mają wszystko i są tańsze, ale jak się zagłębić w cennik, to są spore braki.
Liczne już recenzje w internecie dają pewien obraz typowego chińskiego samochodu, choć nie każdy można opisać w taki sam sposób. Nie wszystko działa tak, jak się tego oczekuje, mając już doświadczenia z innymi markami. Auto może mieć wyposażenie, którego w praktyce nie będziemy używać. Dotyczy to zwłaszcza systemów asystujących podczas jazdy, nagłośnienia, które tylko w cenniku dobrze gra czy masażu foteli, ale tylko tych z tyłu albo tylko kierowcy.
- Warto mieć świadomość, że chińskie samochody obecne na naszym rynku są konstrukcjami jeszcze tworzonymi dla Chińczyków. Tak samo było kiedyś z koreańskimi i dopiero przeniesienie centrum projektowego do Europy mocno poprawiło ich jakość. Auta z Chin to pojazdy często dla pasażerów podróżujących z tyłu, a nie kierowców, bo taka jest tam kultura jazdy. Kto ma auto, ten ma kierowcę. Na przykład pozycja za kierownicą będzie odpowiadała bardziej niskim osobom - tłumaczy ekspert sieci ProfiAuto.
To, na co recenzenci bardzo często zwracają uwagę to wysokie zużycie paliwa i słabej jakości opony na pierwszy montaż. Trzeba to uwzględnić przed podjęciem decyzji o zakupie samochodu. Komplet markowych opon to wydatek przekraczający 2000 zł - na takich wyjeżdżają auta z Japonii, Korei Południowej, Europy i USA. Przeciętnie chińskie auto pali ok. 2 l benzyny na 100 km więcej niż europejski odpowiednik. To ok. 13 zł na 100 km, a więc 13 tys. zł na 100 000 km. Nim przejedziecie do końca gwarancji, uzbiera się suma odpowiadająca różnicy w cenie pomiędzy autem z Chin, a dobrze znaną marką. - Nie wolno zapomnieć o utracie wartości, która obecnie jest ogromna i trzeba będzie kilku lat, nim osiągnie akceptowalny poziom. Na początku 2025 roku marka Renault chwaliła się, że w 2024 roku po raz pierwszy w historii odnotowała wartość rezydualną powyżej średniej europejskiej. Kiedy taki poziom osiągnie MG, Jaecoo, Omoda? Trudno powiedzieć – zaznacza Krzysztof Ostas.
Utrata wartości
Utrata wartości to koszt, który czujemy, kiedy trzeba sprzedać samochód albo co gorsza, kiedy dojdzie do jego zniszczenia w wyniku kolizji, zalania, klęski żywiołowej czy zostanie skradziony. Nawet nie zakładając czarnych scenariuszy, to zwykła odsprzedaż może mocno zaboleć. - Porównując dobrze wyposażoną Dacię Duster i MG ZS, oba auta z napędem hybrydowym, płacimy za nie tyle samo, czyli ok. 116-117 tys. zł. Prognozowana utrata wartości wg. Info-Ekspert przemawia jednak za rumuńską marką. Dustera odsprzedamy po 3 latach za 70 tys. zł, a MG za 60 tys. zł. Im droższe modele, tym różnice są większe – wyjaśnia ekspert Moto Floty.
Komentarze (0)