Wywiady

WYWIADY

ponad rok temu  28.10.2020, ~ Administrator - ,   Czas czytania 10 minut

Czy SKP się jeszcze opłaca? Co zmienia nowelizacja? [WYWIAD Z PRAKTYKIEM]

Krystian Pomorski, współzarządzający OSKP w Radomiu oraz konsultant firm motoryzacyjnych z sektora MŚP

Strona 1 z 3

Właściciele Stacji Kontroli Pojazdów od lat alarmują, że ustawowa stawka za badanie techniczne pojazdu jest zbyt niska. Z drugiej strony, stale powstają nowe punkty, a pomiędzy stacjami mamy do czynienia z rywalizacją o klienta, m.in. przy pomocy gadżetów. 

O co chodzi? Czy otwarcie SKP przy działającym warsztacie samochodowym to dobry pomysł? Z jakimi problemami mierzą się zarządcy stacji? I wreszcie, co tak naprawdę zmienia nowelizacja ustawy „Prawo w ruchu drogowym”? O tym wszystkim z Krystianem Pomorskim*, współzarządzającym OSKP w Radomiu oraz konsultantem firm motoryzacyjnych z sektora MŚP rozmawia red. Piotr Łukaszewicz.

System badań technicznych w Polsce ma wielu krytyków. Prowadzący stacje diagnostyczne narzekają m.in. na niskie stawki za badanie, ale do tego wrócimy później. Najpierw chcę zapytać Cię o opinie części ekspertów, którzy o obowiązującym systemie mówią jako pewnego rodzaju farsie. Bo kierowcy, mając świadomość, że w danej stacji pracuje niezbyt szczegółowy diagnosta, mogą ją chętniej wybierać. Mówimy oczywiście o kierowcach szukających pieczątki, a nie informacji o stanie swojego auta.

Krystian Pomorski: Jeszcze kilkanaście lat temu temat badań technicznych rzeczywiście budził duże kontrowersje. Przyczyny tego stanu rzeczy były złożone. Na wielu stacjach notorycznie zdarzały się nadużycia w postaci przymykania oka na pewne usterki, niedopełnienia procedur czy nieprawidłowe działanie urządzeń kontrolno-pomiarowych. Opisywał to zresztą raport NIK z 2014 roku, który jako jedną z przyczyn podał niedostateczny nadzór starostów. 

Moim zdaniem, to wszystko w pewnym stopniu wynikało także z mentalności kierowców, którzy traktowali badanie techniczne jak przykry obowiązek. Z biegiem lat widzę dużą poprawę w tym zakresie, dlatego nie zgodzę się z tym, że badania techniczne są farsą. Społeczeństwo jest bardziej świadome zagrożeń w ruchu drogowym, dlatego kierowcy coraz częściej wymagają rzetelnych informacji. Zmieniło się także prawo, które nałożyło na diagnostów bardziej dotkliwe sankcje w razie wykrycia nadużyć, na czele z odebraniem uprawnień. Kto chce, zapewne znajdzie stację, która przymknie oko na pewne rzeczy (z kategorii usterek istotnych), ale z mojej perspektywy jeden czy drugi samochód nie jest wart takiego ryzyka. 

Diagnosta to też człowiek, który ma rodzinę, kredyt na dom i wiele innych zobowiązań. Od wielu lat uświadamiam w mediach społecznościowych, że warto myśleć o drugim człowieku i nie stawiać go w sytuacji dylematu. Diagnosta samochodowy to niesłychanie stresujący i odpowiedzialny zawód, wymagający ogromnej wiedzy technicznej. 

19 października opublikowano nowelizację ustawy „Prawo o ruchu drogowym”, która wprowadza szereg zmian w zakresie funkcjonowania Stacji Kontroli Pojazdów. Co te zmiany oznaczają w praktyce dla diagnostów i przedsiębiorców z tej branży?

Nowelizacja przepisów związana jest z dostosowaniem prawa do dyrektywy 2014/45/UE. Projekt, który trafił obecnie do konsultacji społecznych, zakłada zmiany m.in. w procedurze badania technicznego. Diagności będą mieli obowiązek wykonywania zdjęć samochodu oraz stanu licznika kilometrów. Zdjęcia te będą musieli archiwizować przez okres kilku lat. Z jednej strony, oceniam te zmiany pozytywnie z punktu widzenia zmniejszenia ryzyka nadużyć i poprawy bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Z drugiej strony, to nic innego, jak dodatkowe obowiązki dla diagnostów. Będą musieli zainwestować w sprzęt. Wydłuży się także czas badania technicznego, przez co sumarycznie stacje będą wykonywać ich mniej.

Po wejściu w życie nowych przepisów spóźnialscy zapłacą więcej. Jeśli kierowca spóźni się z przeglądem o więcej niż 30 dni, za badanie techniczne zapłaci dwukrotną stawkę. Te dodatkowe pieniądze trafią do Transportowego Dozoru Technicznego…

O ile popieram sankcje finansowe, bo uważam, że będzie to motywujące do stawiania się na badaniu we właściwym terminie, tak nie do końca rozumiem, dlaczego te dodatkowe pieniądze mają trafiać do TDT. Przecież w takiej sytuacji to stacja będzie musiała wykonać dodatkową pracę za darmo. Ustawodawca argumentuje, że służy to m.in. pokryciu kosztów funkcjonowania TDT, ale dlaczego tę odpowiedzialność przerzuca się na przedsiębiorców i kierowców? 

Czy to są zmiany, jakich oczekiwali przedsiębiorcy i diagności po wielu latach prób wypracowania zmian? 

Tak jak wspomniałem, część nowych przepisów uważam za zdecydowanie pozytywne. Zwiększenie nadzoru i dołożenie dodatkowej pracy dla SKP musi iść jednak w parze z nowelizacją tabeli opłat za badania techniczne. I to każdy kraj UE ustala we własnym zakresie. W Polsce stawek nie zmieniono od 16 lat, kiedy wszystkie inne koszty wzrosły kilkukrotnie. Rentowność stacji znacznie spadła, także dlatego, że jest ich dziś za dużo. Liczymy na to, że zmiany w postaci "urealnienia" opłat w końcu nadejdą na drodze rozporządzenia ministra infrastruktury. To musi wydarzyć się niezależnie od ustawy, dlatego walka o poprawę sytuacji w tym aspekcie toczy się nadal. 

W jaki sposób skłonić polityków do pochylenia się nad tym problemem? Przez ostatnie lata regularnie informowaliśmy o interpelacjach kolejnych posłów czy apelach stowarzyszeń.

Komentarze (11)

dodaj komentarz
  • ~ kierowca 11 11 miesięcy temu Przepisy, które wprowadziły do istnienie SKP w obecnej postaci, czyli zmiany dokonane ok. 20 lat temu, doprowadziły, że jest to po prostu kolejny podatek ściągany przez państwo z obywatela, te przepisy nie mają nic wspólnego z bezpieczeństwem, nikt za nic nie bierze odpowiedzialności - jak wyjadę z takiej stacji zaraz z ozytywnym wynikiem badania ni auto rozleci ci się metr dalej, to widocznie "taki traf" (oczywiście jest to wielkie uproszczenie, ale w rozumieniu przepisów prawnych dokładnie tak jest, diagnosta nie ponosi żądnej odpowiedzialności). Kuriozalnie, gdyby na diagnostów nalożyć jakąkolwiek odpowiedzialność prawną, to spowodowałałoby to jedynie podniesienie opłat za badanie, diagnostom uprzykrzyło niepotrzebnie życie, a zwykłemu kierowcy znacząco podrożyło korzystanie z pojazdu. Dlaczego pojazd 3 letni ma być w gorszym stanie technicznym od 4 letniego, a pojazd 5 letni od 3 letniego? Jak ktoś jest głupi to zajedzie pojazd w pół roku. Jak go szanuje to i po 20 latach jest spra
    oceń komentarz 0 0 zgłoś do moderacji
  • ~ Karol 10 ponad rok temuocena: 100%  Do TEDI. Kowalski żeby zrobił papiery diagnosty to jest masakra, potrzebne kilka lat doświadczenia i testy, które są w stanie zdań nieliczni. Tylko co z tego jak po "znajomości" załatwisz sobie od tak i możesz mieć 20 lat, żadnego doświadczenia i nie odróżniasz wahacza od końcówki drążka kierowniczego. Nie żartuje, w zeszłym miesiącu nie podbili mi przeglądu bo jest wyciek na turbinie, tyle że auto bez turbiny a mechanik przy wymianie oleju pozalewał egr, silnik do mycia i powtórny przegląd.
    oceń komentarz 3 0 zgłoś do moderacji
  • ~ Kamil Wawa 9 ponad rok temuocena: 50%  Fajny wywiad. Dużo ciekawych wątków poruszonych. A jaka jest wiedza o pracy diagnostów to pokazują komentarze. „5 minut pod autem”. Ludzie, gdzie wy jeździcie na te przeglądy, że 5-10 minut Wam stacja auto sprawdza? Żadne rzetelnie przeprowadzone badanie tyle nie trwa. Że zdjęcia będą to tez niegłupi pomysł, bo skończą się historie, ze CEPiK się puszcza na kilkadziesiąt minut a auta nie ma nawet na ścieżce! Ale tak jak Pan Krystian mówi, nie może być więcej obowiązków za takie same pieniądze. A koszty rosną i stacji coraz więcej! Pozdrawiam
    oceń komentarz 3 3 zgłoś do moderacji
  • ~ TEDI 8 ponad rok temuocena: 100%  Jeszcze zapomniałem - Na zachodzie wymagania, szkolenia egzaminy, odnośnie diagnostów są nieporównywalnie mniejsze, mniejsze też jest wyposażenie stacji, a ilość klamorów nieporównywalnie mniejsza niż w Polsce, zdjęcia samochodu w stacji nie spowodują że przegląd będzie zrobiony rzetelnie. Jak ktoś nie wierzy jak to jest zostać diagnostą to niech zapisze się na kurs diagnosty, a potem wielokrotnie próbuje zdać durne testy - nie mylić z egzaminem - to jest szajba. Więc jak się to ma do naszych wykształciuchów, to jest pytanie na które i na wiele innych chciałbym aby autorzy tego artykułu odpowiedzieli
    oceń komentarz 1 0 komentarz zgłoszony do moderacji
  • ~ TEDI 7 ponad rok temuocena: 0%  Ciąg dalszy - Powodem malej ilości przeglądów jest duża liczba "Negatów" co powoduje że klienci nas omijają. Problem nie polega na wykształceniu, kursach i egzaminach - problemem jest Dzika konkurencja pomiędzy stacjami, i brak kontroli, takiej normalnej, do czego właściciele i diagności zostali przyzwyczajeni przez lata, każdy pamięta że podczas przeglądu trzeba było wejść z diagnostą do kanału żeby skusić go "Gadżetem" w wys. 100zł. a teraz kusi się klienta. Wprowadzanie dodatkowych urządzeń i obciążeń dla stacji, żeby wyegzekwować rzetelny przegląd niewiele zmieni, to nie urządzenia robią przegląd tylko diagności, "Trzeba stworzyć diagnostom i właścicielom takie warunki żeby się sami pilnowali i nie opłaciło się om sprzedać ", nie wicie jak popatrzcie jak to robią chociażby w Czechach. Jak w dalszym ciągu o działaniu stacji będą decydować tacy "fachowcy" jak autorzy artykułu, gwarantuję nic się nie zmieni na lepsze. Pozdrawiam wszystkich normalnych
    oceń komentarz 0 2 zgłoś do moderacji
  • ~ TEDI 6 ponad rok temuocena: 100%  Zgadzam się, w dalszym ciągu jest to "Mega opłacalny biznes" - ale tylko dla stacji które "Klepią przeglądy". Samodzielne stacje które uczciwie robią przeglądy - albo są dotowane z innego źródła, albo na skraju bankructwa. Wiem to z własnego doświadczenia ponieważ mam stację przy serwisie. Żeby stacja się utrzymała to musi robić co najmniej 300 przeglądów miesięcznie, a żeby była dochodowa musi robić więcej, a żeby kusić ludzi prezentami dużo, dużo więcej. Więc jak to jest że stacja jest deficytowa, a właściciela stać na niejednokrotnie drogie prezenty, np. oprócz prezentów - główna wygrana samochód. Gdyby nie to że moja stacja znajduje się w budynku serwisu, diagności są zarazem pracownikami serwisu, to musiałbym ją dawno zamknąć. W moim mieście jest 12 stacji na ok. 60 000 samochodów, co matematycznie daje ok. 5000 samochodów na stację, czyli ok. 420 miesięcznie. Niestety my robimy ok 60 przeglądów miesięcznie, na innych stacjach jest podobnie, więc jak to kto klepie przeglądy?
    oceń komentarz 2 0 zgłoś do moderacji
  • ~ Karol 5 ponad rok temuocena: 100%  Adam, tak się składa że pracuje jako kierownik dużego warsztatu samochodowego obsługującego kilka flot. "Współpracujemy" z okolicznymi stacjami bo nasza jest w budowie (tak, wiem, nieopłacalne ale właściciel się uparł...) Możesz wierzyć albo nie, ale pracujące tam dzieci od razu po szkole bez jakiegokolwiek doświadczenia ale z "papierem" które same nie wiedzą czego chcą nie ułatwiają pracy.
    oceń komentarz 3 0 zgłoś do moderacji
  • ~ Jacek 4 ponad rok temuocena: 44%  Bardzo ciekawy wywiad
    oceń komentarz 4 5 zgłoś do moderacji
  • ~ prywatny 3 ponad rok temuocena: 0%  Jak masz kilka lepszych pomysłów to podziel się. Czekam.
    oceń komentarz 0 5 zgłoś do moderacji
  • ~ Adam 2 ponad rok temuocena: 55%  Karol zajmij się lepiej czymś pożytecznym. Nie masz bladego pojęcia o pracy diagnosty, prowadzeniu stacji i o motoryzacji, a zajmujesz się oceną biznesu badań technicznych
    oceń komentarz 6 5 zgłoś do moderacji
  • ~ Karol 1 ponad rok temuocena: 50%  Najpierw wypadałoby wziąć się za diagnostów, zgodnie z prawem to powinny być osoby z doświadczeniem, po egzaminach etc. ale jak to w Polsce, po znajomości za parę groszy wszystko da się załatwić i później wychodzą takie kwiatki przy przeglądach że ręce opadają bo brak podstawowej wiedzy wychodzi. Druga sprawa, bądźmy poważni, często jest tak że jeden właściciel ma po kilka stacji kontroli, to jest cały czas mega opłacalny biznes patrząc po innych branżach, dla mnie podwyżki przeglądów to abstrakcja, za co? za 5 minut pod autem? za brak kompetencji diagnostów?
    oceń komentarz 9 9 komentarz zgłoszony do moderacji
do góry strony