Krystian Pomorski, współzarządzający OSKP w Radomiu oraz konsultant firm motoryzacyjnych z sektora MŚP
Właściciele Stacji Kontroli Pojazdów od lat alarmują, że ustawowa stawka za badanie techniczne pojazdu jest zbyt niska. Z drugiej strony, stale powstają nowe punkty, a pomiędzy stacjami mamy do czynienia z rywalizacją o klienta, m.in. przy pomocy gadżetów.
O co chodzi? Czy otwarcie SKP przy działającym warsztacie samochodowym to dobry pomysł? Z jakimi problemami mierzą się zarządcy stacji? I wreszcie, co tak naprawdę zmienia nowelizacja ustawy „Prawo w ruchu drogowym”? O tym wszystkim z Krystianem Pomorskim*, współzarządzającym OSKP w Radomiu oraz konsultantem firm motoryzacyjnych z sektora MŚP rozmawia red. Piotr Łukaszewicz.
System badań technicznych w Polsce ma wielu krytyków. Prowadzący stacje diagnostyczne narzekają m.in. na niskie stawki za badanie, ale do tego wrócimy później. Najpierw chcę zapytać Cię o opinie części ekspertów, którzy o obowiązującym systemie mówią jako pewnego rodzaju farsie. Bo kierowcy, mając świadomość, że w danej stacji pracuje niezbyt szczegółowy diagnosta, mogą ją chętniej wybierać. Mówimy oczywiście o kierowcach szukających pieczątki, a nie informacji o stanie swojego auta.
Krystian Pomorski: Jeszcze kilkanaście lat temu temat badań technicznych rzeczywiście budził duże kontrowersje. Przyczyny tego stanu rzeczy były złożone. Na wielu stacjach notorycznie zdarzały się nadużycia w postaci przymykania oka na pewne usterki, niedopełnienia procedur czy nieprawidłowe działanie urządzeń kontrolno-pomiarowych. Opisywał to zresztą raport NIK z 2014 roku, który jako jedną z przyczyn podał niedostateczny nadzór starostów.
Moim zdaniem, to wszystko w pewnym stopniu wynikało także z mentalności kierowców, którzy traktowali badanie techniczne jak przykry obowiązek. Z biegiem lat widzę dużą poprawę w tym zakresie, dlatego nie zgodzę się z tym, że badania techniczne są farsą. Społeczeństwo jest bardziej świadome zagrożeń w ruchu drogowym, dlatego kierowcy coraz częściej wymagają rzetelnych informacji. Zmieniło się także prawo, które nałożyło na diagnostów bardziej dotkliwe sankcje w razie wykrycia nadużyć, na czele z odebraniem uprawnień. Kto chce, zapewne znajdzie stację, która przymknie oko na pewne rzeczy (z kategorii usterek istotnych), ale z mojej perspektywy jeden czy drugi samochód nie jest wart takiego ryzyka.
Diagnosta to też człowiek, który ma rodzinę, kredyt na dom i wiele innych zobowiązań. Od wielu lat uświadamiam w mediach społecznościowych, że warto myśleć o drugim człowieku i nie stawiać go w sytuacji dylematu. Diagnosta samochodowy to niesłychanie stresujący i odpowiedzialny zawód, wymagający ogromnej wiedzy technicznej.
19 października opublikowano nowelizację ustawy „Prawo o ruchu drogowym”, która wprowadza szereg zmian w zakresie funkcjonowania Stacji Kontroli Pojazdów. Co te zmiany oznaczają w praktyce dla diagnostów i przedsiębiorców z tej branży?
Nowelizacja przepisów związana jest z dostosowaniem prawa do dyrektywy 2014/45/UE. Projekt, który trafił obecnie do konsultacji społecznych, zakłada zmiany m.in. w procedurze badania technicznego. Diagności będą mieli obowiązek wykonywania zdjęć samochodu oraz stanu licznika kilometrów. Zdjęcia te będą musieli archiwizować przez okres kilku lat. Z jednej strony, oceniam te zmiany pozytywnie z punktu widzenia zmniejszenia ryzyka nadużyć i poprawy bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Z drugiej strony, to nic innego, jak dodatkowe obowiązki dla diagnostów. Będą musieli zainwestować w sprzęt. Wydłuży się także czas badania technicznego, przez co sumarycznie stacje będą wykonywać ich mniej.
Po wejściu w życie nowych przepisów spóźnialscy zapłacą więcej. Jeśli kierowca spóźni się z przeglądem o więcej niż 30 dni, za badanie techniczne zapłaci dwukrotną stawkę. Te dodatkowe pieniądze trafią do Transportowego Dozoru Technicznego…
O ile popieram sankcje finansowe, bo uważam, że będzie to motywujące do stawiania się na badaniu we właściwym terminie, tak nie do końca rozumiem, dlaczego te dodatkowe pieniądze mają trafiać do TDT. Przecież w takiej sytuacji to stacja będzie musiała wykonać dodatkową pracę za darmo. Ustawodawca argumentuje, że służy to m.in. pokryciu kosztów funkcjonowania TDT, ale dlaczego tę odpowiedzialność przerzuca się na przedsiębiorców i kierowców?
Czy to są zmiany, jakich oczekiwali przedsiębiorcy i diagności po wielu latach prób wypracowania zmian?
Tak jak wspomniałem, część nowych przepisów uważam za zdecydowanie pozytywne. Zwiększenie nadzoru i dołożenie dodatkowej pracy dla SKP musi iść jednak w parze z nowelizacją tabeli opłat za badania techniczne. I to każdy kraj UE ustala we własnym zakresie. W Polsce stawek nie zmieniono od 16 lat, kiedy wszystkie inne koszty wzrosły kilkukrotnie. Rentowność stacji znacznie spadła, także dlatego, że jest ich dziś za dużo. Liczymy na to, że zmiany w postaci "urealnienia" opłat w końcu nadejdą na drodze rozporządzenia ministra infrastruktury. To musi wydarzyć się niezależnie od ustawy, dlatego walka o poprawę sytuacji w tym aspekcie toczy się nadal.
W jaki sposób skłonić polityków do pochylenia się nad tym problemem? Przez ostatnie lata regularnie informowaliśmy o interpelacjach kolejnych posłów czy apelach stowarzyszeń.
Komentarze (11)