Wywiady

Wywiady

ponad rok temu  14.11.2016, ~ Bartłomiej Ryś - ,   Czas czytania 6 minut

Strona 2 z 2

Czas przeznaczony na znalezienie i usunięcie usterek wygenerowanych do konkursu byłby wystarczający, gdybym pracował u siebie i swoim sprzętem. Dużo czasu zajęło mi zapoznanie się z programem BOSCH ESI, ponieważ tylko sporadycznie i ze starszą wersją miałem styczność na szkoleniach. Stres spowodowany nieoczekiwanym znalezieniem się w finale też zrobił swoje.

Do rozwiązania problemów potrzebny był jeden schemat i dwa rysunki z ESI. Analizując schemat i wyniki odczytu usterek bez problemu można było sprawdzać poszczególne elementy, o ile odnalazło się je w samochodzie, do czego potrzebne były rysunki. Niestety dopiero pod koniec, niemal w ostatniej minucie dokopałem się do jednego z potrzebnych rysunków, przez co nie wszystko udało mi się zrobić. Co ciekawe, procentowe wykorzystanie czasu na myślenie i działanie oddawało mniej więcej rzeczywistość w przypadku tego typu usterek.

W trakcie tego zadania przyglądało się Pana pracy wiele osób spośród publiczności. Na pewno wprowadzało to dodatkowy element stresu. A jak jest na co dzień? Klienci nadal lubią stać nad głową mechanika i uważają, że lepiej znają się na swoim samochodzie?

W momencie kiedy rozpoczął się finał dopadł mnie taki stres, że nie wiedziałem od czego zacząć. Dopiero po chwili opamiętałem się i wyznaczyłem sobie ścieżkę co po kolei powinienem zrobić.

Po latach pracy człowiek przyzwyczaił się, że klient może stać i patrzyć na ręce. W tej chwili coraz mniej jest ludzi, którzy mają czas na to by stać mechanikowi nad głową nawet, gdy usługa ma potrwać tylko chwilę. Najczęściej w tym czasie idą załatwiać jakieś swoje sprawy. Cieszymy się w mieście wysokim stopniem zaufania, więc nie czują potrzeby bezpośredniego nadzoru. A ludzi zafascynowanych swoim samochodem do tego stopnia, żeby siedzieć i czytać po forach, a później dawać dobre rady jest wśród naszych klientów coraz mniej.

Państwa klienci wiedzą, że w tym warsztacie pracuje Supermechanik? Rozmawiają o tym, daje im to większe poczucie, że naprawa zostanie wykonana przez certyfikowanego fachowca? A może jest magnesem przyciągającym nowych klientów?

Informacja o wygranej w konkursie najszybciej rozeszła się przez Facebook wśród młodego pokolenia naszych klientów. Posypały się gratulacje. Następną falę gratulacji spowodował artykuł w lokalnej prasie i na włodawskim portalu informacyjnym. Pojawiły się też gratulacje, gdy wiadomość ukazała się w prasie fachowej.

Na pewno wygrana podniosła zaufanie klientów do naszego warsztatu. Stali klienci współpracujący z nami od wielu lat śmieją się, że zawsze wiedzieli że naprawiają samochód u najlepszych w mieście. Wygrana przyciągnęła również nowych klientów.

Otrzymanie tytułu „Supermechanik” pomaga w codziennej pracy, czy czuje Pan dodatkową presję, że muszę poradzić sobie z każdą sytuacją?

Jeżeli chodzi o prowadzenie działalności gospodarczej jest ogromną pomocą, ale ja osobiście zacząłem odczuwać presję związaną z możliwymi oczekiwaniami klientów.

Za rok kolejna edycja konkursu „Supermechanik AD”. Oczywiście może Pan również w nim wziąć udział, ale co by Pan poradził już dziś wszystkim chętnym do zdobycia tego tytułu?

Zachęcam do wzięcia udziału. Jest to szansa, żeby pokazać, że nie należy nas małych niezależnych warsztatów traktować jako warsztaty drugiej kategorii. Zapałem, wiedzą i chęcią pracy często przewyższamy warsztaty spod sieciowych szyldów.

Dziękujemy za rozmowę.

 

Komentarze (0)

dodaj komentarz
    Nie ma jeszcze komentarzy...
do góry strony