Naprawa samochodów, w których usterki pojawiają się raz na jakiś czas i przede wszystkim nie występują w warsztacie, polega na wytypowaniu uszkodzenia metodą statystyczną. To znaczy, że korzystamy ze swojego doświadczenia (albo doświadczenia innych, na przykład czytając fora motoryzacyjne) i na tej podstawie zakładamy, że mamy do czynienia z tym samym uszkodzeniem, z którym mieliśmy już do czynienia. W takim przypadku nie korzystamy z pomiarów fizycznych czy wiedzy uzyskanej przez mierzenie i badanie.
Wydaje się, że podłączanie mierników i skupianie się na wartościach parametrów to czas zmarnowany. Jest faktem, że w wielu przypadkach metoda statystyczna sprawdza się bardzo dobrze, ale z drugiej strony – nie uczy nas. Wiedza natomiast to nic innego, jak rozumienie procesów technologicznych i zjawisk fizycznych zachodzących w systemach samochodowych. I właśnie ta wiedza jest naszą największą wartością (zdobyczą), pozwalającą na bycie lepszym od innych warsztatów, a przede wszystkim pozwala nam na szybką i trafną diagnozę uszkodzenia. Każdy, nawet osoby bez tej wiedzy mogą przeczytać na forum rady, czasami trafne, a czasami nie. Może naprawić samochód, ale nie we wszystkich przypadkach. Może także za namową wydać dużo pieniędzy i nie osiągnąć żądanego rezultatu. Ale ten, kto ma wiedzę, potrafi ocenić porady albo, mówiąc inaczej, wyciągnąć właściwe wnioski po to, żeby podłączyć aparaturę pomiarową i trafnie naprawić samochód. Przypatrzymy się przykładom z warsztatu.
Inny przykład dotyczy samochodu, w którym nie zawsze pracował prędkościomierz. Układ składał się z czujnika zamontowanego w skrzyni biegów i wskaźnika prędkości. Na początku wymieniono czujnik, potem zespół wskaźników, a problem dalej pozostał. Sugerowano się wiadomościami na forum, a nie sprawdzono podstawowych zjawisk fizycznych. Podłączano woltomierz, mierząc zmienne napięcie, zamiast podłączyć oscyloskop. Dopiero podczas dłuższego pobytu samochodu w warsztacie przystąpiono do bardziej szczegółowych pomiarów. Zbadano, że po wypięciu wtyczki od wskaźników na przewodach mamy napięcie zmienne około 0,6 V. Następnie podłączono zespół wskaźników i sprawdzono napięcie. Okazało się, że spadło do 0,35 V i szybkościomierz nie pracował. Zastanawiano się, przy jakim napięciu zacznie pokazywać prędkość. Następny etap pracy w warsztacie był już bardziej fachowy, to znaczy zaczęliśmy posługiwać się oscyloskopem i generatorem. Instrumenty zostały wymontowane z samochodu i umieszczone na stole. Pierwsze spostrzeżenie było takie, że kondensatory elektrolityczne wylały się. Wymieniliśmy je, poza tym trzeba było dodatkowo oczyścić inne elementy. W dalszej kolejności podłączyliśmy generator i udowodniliśmy, że napięcie 0,4 V jest graniczne, że prędkościomierz zaczyna przy nim pracować. To 0,4 V oznacza amplitudę, czyli od minimum do maksimum napięcia sinusoidalnego. I wszystko stało się jasne. Czujnik działał dobrze przez cały czas, a w przewodach od czujnika do wskaźnika musiał występować duży opór, powodujący spadek napięcia. W ten sposób znaleźliśmy pośniedziałe styki w jednej z kostek połączeniowych.
Analizując czas naprawy, na pewno trzeba było od razu wymontować wskaźnik prędkości, znaleźć napięcie, przy jakim startował ustrój pomiarowy. Usunięte byłyby także takie elementy, jak wyeksploatowane kondensatory. Zresztą w starszych samochodach trzeba zaglądać do wielu miejsc, wymontowywać podzespoły, ponieważ uszkodzeń może być kilka.
Artykuł pochodzi z Nowoczesnego Warsztatu
Komentarze (1)