W tym przypadku nie było ładowania. Podejrzane elementy to: alternator, okablowanie, sterownik silnika decydujący o wzbudzeniu alternatora albo... zastosowanie innej części, niepasującej do tego modelu pojazdu
Technika mikroprocesorowa umożliwia wdrażanie licznych funkcji w najprostszych urządzeniach. Można wprowadzić do urządzenia funkcje, z których użytkownik będzie korzystał, ale także takie, których klient nie użyje nigdy. Wszystko zależy od preferencji osoby posługującej się danym sprzętem.
Nie tylko w telefonach komórkowych, kalkulatorach rowerowych, nowych zegarkach, ale przede wszystkim w samochodach mam dostęp do menu, w którym możemy spersonalizować, czyli dostosować, urządzenia do własnych upodobań. Stopień korzystania z takich możliwości jest mały, o czym świadczą częste prośby klientów, aby na koniec usługi ustawić zegarek, bo sami nie potrafią tego zrobić. Po odłączeniu akumulatora lub przeprowadzeniu czynności związanych z programowaniem resetuje się jednak nie tylko zegarek – wiele ustawień, do których był przyzwyczajony klient, ulega wyzerowaniu, przywróceniu do ustawień fabrycznych. Przy odbieraniu samochodu klient dosłownie nie poznaje swojego samochodu, dla niego wszystko zostało zmienione, a on nie potrafi ustawić nawet zegarka. A my musimy umieć wszystko.
Osoba naprawiająca dane urządzenie musi je znać na tyle, aby umieć określić, co jest uszkodzone, jak naprawić i na koniec skontrolować poprawność działania. Warsztatowiec musi mieć rozległą wiedzę, aby rozumieć, jak działa, jak naprawić i jak sprawdzić po naprawie. Klient wymaga od nas także umiejętności, które są opisane w instrukcji obsługi, na przykład otwierania wszystkich drzwi po naciśnięciu przycisku w pilocie, czy tylko od strony kierowcy albo doświetlania drogi po zamknięciu samochodu. Jest wiele możliwości wyboru menu, a z czasem coraz więcej ustawień, czyli programowania funkcji przez kierowcę. Właściciel nie ma czasu na czytanie instrukcji, więc jej znajomości wymaga od warsztatowca. Zauważmy, że naprawiający samochody muszą mieć naprawdę dużą wiedzę, aby warsztat w ogóle funkcjonował. W szkole czy na uczelni od nauczyciela wymagana jest wiedza typu „jak to działa” – nie są omawiane przypadki różnych uszkodzeń. Z wyjątkami, brak jest doświadczenia „jak naprawić”. W fachowej prasie lub na konkursach wiedzy techniki samochodowej spotyka się wspaniałych nauczycieli, którzy dysponują potężną wiedzą teoretyczną i praktyczną, a przeważnie nie są za swój trud odpowiednio doceniani, chociaż pracują z pasją i więcej od innych.
W samochodzie typu kombi wycieraczka na tylnej szybie nie zawsze działała – to typowa usterka polegająca na uszkodzeniu przewodów elektrycznych w klapie. Dobrze wymienić wszystkie przewody o odpowiedniej długości, aby zapewnić prawidłowe funkcjonowanie przez kilka lat. Po wykonaniu naprawy powinniśmy sprawdzić wszystko. W naszym przypadku uruchomiliśmy wycieraczkę i sprawdziliśmy światła z tyłu pojazdu. Wydawało nam się, że wszystko jest w porządku, więc wydaliśmy samochód klientowi. Po kilku dniach klient wrócił i powiedział, że nie ma klaksonu, ponieważ pali bezpiecznik. Sprawdziliśmy, że bezpiecznik od klaksonu zabezpieczał również obwód świateł stopu, co mogło sugerować, że źle wykonaliśmy naszą pracę. Otworzyliśmy bagażnik i sprawdziliśmy wiązkę przewodów – była wykonana niezwykle starannie. Włożyliśmy nowy bezpiecznik i pozornie wszystko działało, i klakson, i światła. Nie działało natomiast tak zwane trzecie światło stopu w klapie bagażnika. Po kilku próbach, uznając, że jest dobrze, zamknęliśmy klapę bagażnika i chcieliśmy wyjechać z warsztatu. W tym momencie usłyszeliśmy charakterystyczny dźwięk przepalającego się bezpiecznika. Kolega postanowił, że rozpruje jeszcze raz całą wiązkę, wyciągając przewody nawet w podsufitce. I to był błąd. Zabrakło myślenia, a złym doradcą były pośpiech i brak analizy „jak to działa”.
Zagadka była bardzo prosta, a zmarnowaliśmy kilka godzin. Trzecie światło stopu zapalało się dopiero po zamknięciu klapy bagażnika, a więc były osobne przewody do tego światła – nie te same co do świateł stopu w karoserii. Z powodu bardzo podobnych kolorów kolega podczas pierwszej naprawy zamienił przewody prowadzące do trzeciego światła. Plus był podawany bezpośrednio na masę i dlatego od razu paliło bezpiecznik. Klient jeździł bez świateł stopu przez kilka dni, ponieważ nie miał wskaźnika o uszkodzeniu świateł. Była to bardzo niebezpieczna sytuacja. Nasz błąd polegał na tym, że nie sprawdziliśmy świateł przy zamkniętej klapie bagażnika. Jest to prosta pomyłka, ale często przydarzają nam się właśnie takie. I zdarzają się one osobom z wieloletnią praktyką, potrafiącym naprawiać sterowniki i programować całe systemy.
Komentarze (2)