Zepsuty przepływomierz warto naprawić, aby służył nam do celów diagnostycznych, „na podstawienie"
Praca diagnosty opiera się na pomiarach inżynierskich wykonywanych z wykorzystaniem specjalistycznych przyrządów i nowoczesnych skanerów diagnostycznych. Powinny one prowadzić do wykrycia usterki i tak jest w ponad 90% przypadków. Jednak w około 10% z nich, aby wykryć usterkę, musimy sięgać po inne metody.
Jednym z takich sposobów jest podstawianie sprawnych elementów w miejsce elementów podejrzanych o nieprawidłowe funkcjonowanie. Mimo że pomiary nie wykazują uszkodzenia danego elementu, w celach diagnostycznych jest on wymontowywany i zastępowany nowym, a więc sprawnym. Po zamontowaniu nowych elementów pomiary wykonywane są ponownie, a ich wyniki porównywane z wynikami pracy elementów oryginalnych. Jeżeli są różnice w wartościach parametrów eksploatacyjnych, pomiary te naprowadzają na wykrycie uszkodzenia.
Zauważmy, że przytoczony przykład metody diagnostycznej, polegającej na podstawianiu elementów, opisany jest dlatego, że rozszerza możliwości wykonywania pomiarów. To stwierdzenie jest bardzo ważne, ponieważ metodę tę bardzo łatwo zniekształcić i, idąc na skróty, nie wykorzystać jej w pełni. To zniekształcenie polega na tym, że po zamontowaniu nowych elementów obserwujemy pracę całego układu, ale nie wykonujemy pomiarów. Obserwować oczywiście trzeba, aby sprawdzić, czy coś się zmieniło w działaniu, ale jednocześnie należy dokonywać pomiarów. Nawet drobne zmiany w wartościach parametrów eksploatacyjnych są dla nas dużą wskazówką, a poza tym uczymy się prawidłowych wartości.
Najprostszy przykład to przypadek uszkodzenia przepływomierza polegający na tym, że silnik czasami gaśnie na biegu jałowym, a podczas jazdy nie ma pełnej mocy. Po podłączeniu skanera odczytujemy wskazania przepływomierza i właśnie ten sensor podejrzewamy o złe wskazania, pomimo braku kodu błędu. Montujemy drugi przepływomierz, silnik przestaje gasnąć na wolnych obrotach, wykonujemy jazdę próbną i stwierdzamy, że samochód ma pełną moc. I jeżeli teraz nie podłączymy skanera w celu porównania wartości z przepływomierza, a najlepiej zapisania tych wskazań, to bardzo dużo stracimy. Ten moment w pracy jest bardzo ważny, a niestety wielu z nas pomija te pomiary, nie zapisuje i nie zapamiętuje danych eksploatacyjnych.
Jeżeli po podstawieniu nowego elementu – oczywiście może być to część używana, ale sprawna – nie interesują nas parametry eksploatacyjne, to można powiedzieć, że odchodzimy od techniki. Zauważmy, że wiele samochodów naprawiają dyletanci, niemający prawie żadnej wiedzy technicznej. Pomocą dla nich są fora internetowe, gdzie na podstawie symptomów uszkodzenia możemy uzyskać podpowiedzi odnośnie do tego, co należy wymienić. Taka osoba nie zna się na technice, a więc o parametrach technicznych nie ma pojęcia, ale wymienia części zgodnie z podpowiedziami na forum. Oczywiście my także korzystamy z tych porad, ale robimy krok dalej – badamy i zapisujemy wartości techniczne. Potrzebny jest nam nie tylko typ i rocznik samochodu, ale także rodzaj sterowania silnikiem i numer danej części, w naszym przypadku – przepływomierza. W ten sposób nauczymy się, jak poradzić sobie z podobnymi przypadkami w przyszłości. Mamy do wyboru: poznać tajemnice techniki albo nic nie mierzyć i pozostać na etapie wymieniacza części bez perspektyw na rozwój.
Siedząc w samochodzie ze skanerem na kolanach, odczytujemy wiele parametrów eksploatacyjnych. Wiele wartości znamy na pamięć, ale są takie, których nie znamy. Skaner posiada bardzo przydatną funkcję, a mianowicie wyświetlania oczekiwanych wartości niektórych parametrów. Może być to zakres wartości, czyli liczby od minimalnej do maksymalnej, albo wartość obliczona i oczekiwana przez sterownik, na przykład wartość ciśnienia turbodoładowania. Te wartości również powinniśmy zapamiętywać, są bardzo uczące i będą pomocne w innych samochodach, w których skaner nie pokaże wartości oczekiwanych, ale wpisze błąd i nie będziemy wiedzieli, dlaczego tak zrobił. Programy w sterownikach są różnie napisane, a więc ocena przez sterownik, kiedy wpisać błąd, a kiedy pominąć, jest bardzo różna. Z praktyki wiemy, że nieraz minimalna odchyłka powoduje wpisanie błędu, a w innym samochodzie wyraźne złe wskazania nie powodują zaświecenia się lampki świadczącej o uszkodzeniu. Dlatego diagnosta musi być lepszy od systemów samodiagnozy i samodzielnie badać wartości parametrów eksploatacyjnych. Trzeba bardzo wnikliwie podchodzić do tych wartości i analizować je pod kątem nieprawidłowości.
Doszukiwanie się drobnych nieprawidłowości w wartościach parametrów eksploatacyjnych to pierwszy krok do dobrej diagnostyki. Poza tym badamy wartości w danym momencie, a przecież jak odłączymy skaner i wyjdziemy z samochodu, to wskazania mogą być całkiem inne. I od razu najprostszy przykład. Klient przyjeżdża z problemem ładowania akumulatora. Mierzymy napięcie ładowania, włączamy wszystkie obciążenia w samochodzie i mamy prawidłowy wynik. A przecież ten pomiar jest tylko wstępem do badań. Za kilka minut albo po przejechaniu paru kilometrów napięcie ładowania może być nieprawidłowe. Może okazać się, że chwilowo masa silnika jest niewłaściwa, regulator napięcia co pewien czas działa nieprawidłowo, szczotki zawieszają się w alternatorze i wiele innych.
Komentarze (0)