Wydarzenia

Wydarzenia

ponad rok temu  28.05.2013, ~ Administrator - ,   Czas czytania 4 minuty

Master Truck 2012
– robi się warsztatowo. Tegoroczny zlot ciężarówek tuningowanych w Opolu upłynął pod znakiem akcesoriów motoryzacyjnych, które niemal przyćmiły piękne ciężarówki. Kosmetyki, oleje, kołpaki i wiele innych gadżetów, to niezbędne środki, aby zwykły samochód zamienić w urocze miejsce pracy. Także oldtimery dobrze czuły się na Master Trucku – zwłaszcza pewien zielony Star 29.

17580 Pojazdy chłodnicze mają najwięcej powierzchni do takich arcydzieł. right Rzeczywiście, formuła tegorocznego Master Trucka uległa poszerzeniu. Poza stałymi elementami, jak ciężarówki czy naczepy, pojawiły się samochody osobowe, sportowe, wojskowe… Wszystkie obecne pojazdy można było wzbogacić o wszelkie możliwe akcesoria, począwszy od kosmetyków, poprzez opony, a na instalacji gazowej skończywszy, bo i takie stoisko można było zobaczyć. W dziedzinie lakiernictwa i tuningu z roku na rok można zauważyć coraz większy profesjonalizm. O ile 5-6 lat temu poziom i treść grafik naniesionych na kabiny ciężarówek przypominał raczej „sztukę ludową”, to od 2-3 lat można je porównać do „mistrzów holenderskich”. Duży postęp w tuningu wymusiło życie. Część „ozdobników” przeszkadza w codziennej pracy i może ulec uszkodzeniu albo kradzieży. Dlatego co ostrożniejsi „truckerzy” stosują demontowalne elementy ozdobne. Po zlocie wystarczy je zdjąć, aby ciężarówka wyruszyła na nasze dziurawe drogi.

Jednymi z najlepiej wykonanych pojazdów na zlocie były pomoce drogowe. Powody zabiegów upiększających w tej branży są znane od lat – reklama i nierzadko długie czasy oczekiwania na wezwanie. Ponadto często pomoc drogowa posiada własne zaplecze warsztatowe, więc wystarczy mieć tylko pomysł czy koncepcję graficzną. Właściciel jednej z firm pomocy drogowych obecnych na zlocie do niedawna zadowalał się skromnym ozdabianiem swojej „lawety” aż do chwili, gdy zauważył, że kolorystycznie nie różni się ona od konkurencji – w końcu żółty jest kolorem branżowym. Dlatego szybko naniósł atrakcyjną grafikę i lepiej oświetlił pojazd. Efekt był wręcz natychmiastowy. Gdy został wezwany do poważnej kolizji, obiektywy wszystkich kamer i aparatów skupiły się na jego pojeździe, dzięki czemu miał reklamę w… ogólnopolskich mediach. Na pytanie kierowane do klientów, skąd znają firmę i dlaczego ją wybrali, padała odpowiedź – z telewizji. W czasach olbrzymiej konkurencji ma to niebagatelne znaczenie.

Ten rok liczniej obfitował w oldtimery, często po gruntownych renowacjach. Gwiazdą zlotu był przepięknie odświeżony Star 29. O ile jego młodszego brata – Stara 200 – można jeszcze spotkać na drogach, to benzynową „dwudziestkę dziewiątkę” już nie. Zużycie 40l/100 km benzyny dzisiaj przeraża nawet Amerykanina… Odrestaurowany Star był protoplastą obecnej firmy transportowej. Po latach udało się go wyremontować i przedstawić całemu światu. Takiego lakieru ta ciężarówka nie miała nawet wtedy, gdy wychodziła z fabryki. Pokazuje to, jak duży postęp nastąpił w lakiernictwie – to, co kiedyś było zastrzeżone wyłącznie dla osobowych aut luksusowych, trafiło do pojazdów użytkowych. Renowacji poddano też kabinę, ale na szczęście bez uszczerbku dla oryginalności. Najpiękniejszym elementem tej historii jest fakt, że jest to prawdziwy „założyciel” firmy, a nie jedynie jego podobizna. Na Zachodzie wielkie firmy transportowe poszukują wręcz swoich pierwszych ciężarówek, aby stały się wizytówkami przedsiębiorstwa. Zwykle stoją one u wejścia do firmy, niejako mówiąc – od tego zaczynaliśmy. Ale aby znaleźć taki pojazd – z którym w chwili jego zbycia nie łączyły się żadne sentymenty – potrzeba nieraz lat, a czasami jest to w ogóle niemożliwe. Gdy jednak poszukiwania skutkują, pojawia się inny problem – renowacji. Na zachód od Odry takie usługi kosztują słono. Dlatego miłą dla Polaków informacją jest fakt, że sporo z takich rekonstrukcji wykonują polskie warsztaty. Jeden z nich odrestaurował nawet kabinę z drewnianym szkieletem, czego francuscy fachowcy nie byli w stanie zrealizować. Na pytanie, dlaczego jako Polska mamy w tym powodzenie, padła odpowiedź – bo wy potraficie naprawiać, a nie tylko wymieniać części.

Inną ciekawostką jest różnica pomiędzy tuningiem w krajach „starej Unii” a Polską. To fakt, że w większości zabiegi upiększające pojazdy w naszym kraju wykonuje się osobiście, a np. w Holandii zleca wyspecjalizowanym firmom. Co kraj, to obyczaj. Widać to także w stylu tuningu. Znawca tematu rozpozna, z jakiego kraju pochodzi tuningowana ciężarówka, nawet gdyby zdjąć jej tablice rejestracyjne i napisy w językach narodowych. Dla przykładu, Duńczycy gustują w odcieniach czerwieni (od kolorów flagi). Kolory zieleń i granat wolą w wersji „złamanej” – rzadko są soczyste. Ponadto malują koła tymi kolorami, ale bardzo często z białym rantem na feldze. Duńskich grafik jak na lekarstwo. Szwedzi odwrotnie – pełen połysk. Czy to kolor kabiny, czy alufelgi – musi błyszczeć. Do tego aluminiowe orurowanie oraz nordycko-gotycko-mitologiczne motywy. Ogólnie dość mroczne. Holendrzy lubią zdobić detale, a kabiny często malują w różne paski. Także felgom poświęcają uwagę, np. malując innym kolorem śruby, a innym podkładki… Czesi są sentymentalni. Często na ich „truckach” widnieją stare miasta i stare samochody oraz dużo drobnych, chromowanych ozdobników. A Polacy? Gdzieś pomiędzy Czechami a Szwedami, czyli tak jak jest położony nasz kraj. Za to nie brakuje nam ułańskiej fantazji – w przeciwieństwie do sąsiadów z południa często zdobimy całe pojazdy, łącznie z naczepą. Poza tym lubimy całopojazdowe motywy w tematyce.

Formuła Master Truck zmienia się z roku na rok, a raczej ewoluuje. Maszyny budowlane, pojazdy pożarnicze i wojskowe, a także coraz liczniejsza grupa samochodów osobowych wskazują coraz bardziej na ogólnomotoryzacyjny piknik niż spotkanie fanów tuningu. Czy to zły kierunek? Na pewno nie. Tego chcą zwiedzający. Ważne, że poza podziwianiem gotowych już pojazdów interesuje ich, jak się robi tuning czy lakieruje pojazd.

Łukasz Lubnau

Komentarze (0)

dodaj komentarz
    Nie ma jeszcze komentarzy...
do góry strony