Spod maski zaparkowanego samochodu słychać syczenie i trzaski - taką informację otrzymali strażnicy miejscy z Warszawy. Chodziło o pojazd marki Opel. Strażnikom, którzy szybko dotarli na miejsce, nie udało się skontaktować z właścicielem pojazdu. Wezwali więc policję.
Pirotechnik policyjny sprawddził, czy w aucie nie ma środków wybuchowych. Najprawdopodobniej nie było. Strażnicy wezwali więc pomoc po raz kolejny - tym razem dołączyli strażacy. Wybili szybę, otworzyli maskę, odłączyli akumulator. - Z uwagi na możliwość wybuchu pożaru i groźby zniszczenia innych aut - argumentuje warszawska Straż Miejska. - Strażnicy miejscy zabezpieczali teren akcji przed dostępem osób postronnych - czytamy w oficjalnym komunikacie o akcji.
Jak myślicie - co mogło być przyczyną "syczenia" i trzasków? Sprawę bada policja.
Komentarze (1)