Nasze rozmowy

Nasze rozmowy

ponad rok temu  28.05.2013, ~ Administrator - ,   Czas czytania 3 minuty

Realizujemy dostawy do trzydziestu sześciu krajów
Z Witoldem Pniewskim, właścicielem firmy Przedsiębiorstwo WP, rozmawia red. Mirosław Giecewicz.

17785 Stoisko WP podczas targów Automechanika 2012. right - Działają Państwo już od ponad 30 lat – zakład rzemieślniczy Ślusarstwo Produkcyjne Witold Pniewski powstał 20 maja 1980 roku. W roku 1986 włączyliście do produkcji przewody hamulcowe. Czy można powiedzieć, że od tego czasu ten „interes hamulcowy” rozpoczął się na dobre?
Powiedziałbym, że „interes hamulcowy” prowadziliśmy prawie od początku istnienia firmy. Były to jednak jedynie końcówki przewodów, a pomysł gotowych przewodów narodził się około sześciu lat później. Niemniej jednak to właśnie wtedy rozpoczął się prawdziwy boom.
Początkowo produkcja opierała się na przewodach do aut krajowych (126p, 125p, syrena, polonez). To właśnie wtedy powstały pierwsze katalogi, które zawierały ww. marki, a które w kolejnych latach rozszerzane były o przewody do innych marek.

- Jak prowadziło się firmę w tamtych czasach? Jak wyglądał wtedy handel?
W tamtych czasach sytuacja była ciężka, ale dokładnie odwrotna niż dzisiaj. Towar sprzedawało się w zasadzie bez większego wysiłku – kiedy już się go miało, zawsze się rozchodził, a jedyną trudność stanowiła dystrybucja. Nie było wtedy wielkich hurtowni i dystrybutorów, tylko małe, lokalne sklepiki i warsztaty, do których towar trzeba było dowieźć bezpośrednio. Największym problemem dla producentów w tamtych latach było zdobycie surowca – aby coś kupić, kolejek w hutach niejednokrotnie trzeba było pilnować po nocach. I nie zawsze się udawało.

- W 1992 roku wzięliście po raz pierwszy udział w targach Automechanika. Wiemy doskonale, jak wyglądają te targi dziś. Jestem jednak bardzo ciekawy, jak wyglądały wtedy.
W zasadzie od współczesnych różniły się niewiele. Na pewno były o wiele mniejsze, a udział w nich brało znacznie mniej wystawców. Bardzo mało było również firm z Polski. Duże, europejskie firmy były początkowo wobec nas bardzo ostrożne. Nie wystarczyło mieć towar dobrej jakości i w dobrej cenie – zawsze wyglądaliśmy podejrzanie. Niemniej jednak po paru latach ciągłego wystawiania się Zachód zaczął się do nas przekonywać. Wysyłaliśmy pierwsze cenniki, pierwsze próbki, a handel z Europą ruszył w końcu na dobre. Nasz pierwszy eksportowy klient zdecydował się na pierwsze zamówienie dopiero po czwartej lub piątej wystawie, ale z dumą możemy się pochwalić, że pracuje z nami do dziś.


- W kolejnych latach uczestniczyliście w coraz liczniejszych imprezach targowych. Dziś wystawiacie się na ponad 20 targach na całym świecie. Rozumiem, że klientów macie już chyba wszędzie...
Na dzień dzisiejszy realizujemy dostawy do trzydziestu sześciu krajów, a liczba ta nadal rośnie. Oczywiście nie wszędzie ta sprzedaż rusza po pierwszych targach. Czasem klienci przychodzą przez wiele lat, a dopiero później decydują się na współpracę. Czasem też trudno przypisać konkretnym targom konkretnego klienta, bo bywa tak, że spotykamy się na trzech różnych imprezach, a dopiero po trzeciej realizujemy dostawę. Zdarza się też tak, że po jakichś targach w ogóle nie zyskujemy nowych klientów. Niemniej jednak naszym zdaniem czasem trzeba pokazać się kilka razy i nawet, jeżeli niewiele w ten sposób zyskujemy, to nasza marka zawsze gdzieś się utrwala.

- Po tylu latach aktywności, we wrześniu br. podczas targów Automechanika 2012 otrzymaliście nagrodę „The Automechanika wind rose award”. Podziękowano Wam za udział w ośmiu różnych Automechanikach. To pierwsze takie wyróżnienie dla polskiej firmy.
Choć w firmie brakuje nam już miejsca na dyplomy i podziękowania z różnych imprez targowych, ta nagroda jest znacznie wyższej rangi – czujemy się tym samym wyróżnieni i docenieni.

- Jakie macie plany na kolejne lata?
Nasze plany są stałe i nudne – targi, targi, targi i nowe rynki. W tym roku wystawiamy się jeszcze w Rumunii, w Szanghaju i – po raz pierwszy – w Argentynie.

- Dziękuję za rozmowę.

Komentarze (0)

dodaj komentarz
    Nie ma jeszcze komentarzy...
do góry strony