Zbigniew Kołodziejczyk, prezes Electric Taxi. fot. Piotr Łukaszewicz
- Dwa lata temu, nie czekając na ustawy o elektromobilności, wdrożyliśmy pierwszy w Polsce projekt elektrycznej korporacji taksówek. Dziś mamy 20 aut w Warszawie oraz 15 w Krakowie – opowiada Zbigniew Kołodziejczyk, prezes Electric Taxi. - Miasta w Polsce są absolutnie nieprzygotowane na samochody elektrycznej. Na ten moment wszystko, co w tym kierunku zostało zrobione, to inicjatywy prywatnych firm. Ze strony państw, samorządów czy ministerstw, nie dzieje się nic.
Kluczowa sprawa to oczywiście infrastruktura ładowania. - Ona musi zabezpieczać potrzeby kierowców, a tak nie jest. Pożądane jest aktywne uczestnictwo państwa, takich firm jak Orlen - uważa przedsiębiorca.
Ale kto właściwie te stacje ładowania powininen budować? Eksperci przyznają, że ze względu na niskie marże na energii, nie jest to inwestycja korzystna z punktu widzenia biznesowego. Czy samorządy powinny tu odpowiedzieć na potrzeby aut elektrycznych? Przecież pojazdy elektryczne to dziś zaledwie promil, a publiczne pieniądze winny służyć całemu społeczeństwu. Wątpliwości wiele. Efekt?
- Samochód elektryczny na dziś, moim zdaniem, nadaje się tylko do ruchu miejskiego, jako drugie auto w rodzinie. Realny zasięg moich samochodów jeżdżących jako taksówki (baterie 30kWh) to w ruchu miejskim 220 kilometrów. Poza miastem praktycznie jeździć nie można. Poruszanie się z prędkością wyższą niż 80-90 km/h powoduje dramatyczne zwiększenie konsumpcji energii, co w połączeniu z brakiem infrastruktury ładowania stwarza problem nie do ominięcia - mówi Zbigniew Kołodziejczyk.
Tyle narzekań. A co dobrego?
- Jeden samochód dziennie przewozi 20 osób. Mamy 20 aut w stolicy, więc codziennie 400 osób poznaje dzięki nam to rozwiązanie. Czujemy się ambasadorami elektromobilności – opowiada. I chętnie dzieli się doświadczeniami.
- Jest to samochód praktycznie bezobsługowy, nie generujący nieprzewidzianych kosztów. Na serwisie u producenta, obowiązkowym przeglądzie, jedyną „korektą” było uzupełnienie płynu do spryskiwaczy. Działamy dwa lata. Nie było nawet najmniejszej awarii technicznej. Znikomy koszt serwisowania połączony z oszczędnościami na paliwie (szacujemy, że jest to ok.1,5 tysiąca złotych) dają łącznie przewagę 2 tysięcy złotych miesięcznie samochodu elektrycznego użytkowanego jako taksówka nad samochodem z silnikiem spalinowym - kończy.
Oczywiście, przy porównywaniu kosztów miesięcznego utrzymania samochodu elektrycznego nie można zapominać o pierwotnej cenie zakupu auta. Na dziś pojazdy elektryczne są w niektórych modelach nawet dwukrotnie droższe niż ich spalinowe odpowiedniki.
Zbigniew Kołodziejczyk, prezes Electric Taxi, był jednym z członków debaty podczas konferencji "Elektromobilność. Fakty, mity, rzeczywistość", którą zorganizował Zespół Szkół Samochodowych w Bydgoszczy.
Komentarze (2)